20 kwi 2015

Chapter sixth.

Charliemu ciężko było uwierzyć, że Max okazał się zdrajcą, ale to było jedyne racjonalne wytłumaczenie. Składało się na to tyle niezbitych dowodów, iż miał ochotę się w jakiś sposób ukarać, że nie wpadł na to wcześniej. Max zbyt obojętnie do tego wszystkiego podchodził. Racja, przejął się zniknięciem Setha, ale po dogłębnym przemyśleniu jego reakcji na wszystkie dziwne rzeczy, o których się dowiedział od Charliego, można było dojść do wniosku, że właściwie nie był tymi wydarzeniami zaskoczony. Przypomniały mu się słowa dr Knowltona (z którym Bóg wie, co się teraz działo): Nie możesz nikomu ufać. Wziął głęboki oddech i stanął na piętrze obok Skye i Maxa.

Musiał podjąć decyzję – czy udać, że niczego się nie domyślił i zająć się aktualnym problemem, a potem rozważyć, co zrobić z wrogiem, czy od razu przystąpić do działania w związku ze zdradą przyjaciela. Chociaż ciężko tu mówić o zdradzie. Max tylko udawał, że się z nimi przyjaźnił, tak naprawdę działał pod przykrywką i miał za zadanie przyglądać się poczynaniom Charliego. Trafiając do jego najbliższego otoczenia, miał do tego świetną okazję.
Charlie pokierował się powiedzeniem „Przyjaciół trzymaj blisko, a wrogów jeszcze bliżej” i wybrał pierwszą z rozważanych opcji.
- I jak? – spytał głosem pewnym i opanowanym, nie zdradzającym nic a nic.
Skye siedziała skulona przed pokojem brata, obejmując kolana rękami. Max stał przy oknie w sypialni, wpatrując się w przestrzeń. Dziewczyna na dźwięk głosu przyjaciela podniosła głowę, a chłopak mógł ujrzeć na jej twarzy świeże łzy. Nie zdążył niestety nijak zareagować, bo Max już szedł w ich stronę. Widząc, w jakim stanie była Skye, kucnął przy niej i objął ją opiekuńczym ramieniem. Wzrok natomiast utkwił w Charlie’em.
- Wydawało mi się, że znalazłem coś, co naprowadzi nas na jakiś trop, cokolwiek... – Westchnął. Fałszywy alarm.
Jego zachowanie wydawało się Charliemu tak naturalne, że o mało co nie zapomniał, z kim miał do czynienia. Nie posiadał całkowitej pewności, że Max faktycznie był zdrajcą, ale podejrzenia, których nabrał wobec niego, nie mogły zostać po prostu zignorowane. Musiał mieć się na baczności.
- Kiepsko – skomentował Charlie, nie wiedząc co więcej powiedzieć. – Może rozglądniemy się po okolicy?
- Skoro uciekli samochodem, to raczej niemożliwym jest znalezienie jakiejś poszlaki, która by nas naprowadziła na ślad Setha – stwierdził Max, mocniej przytulając Skye, która w tym momencie załkała cicho. – Weź się w garść, znajdziemy go – zwrócił się do brunetki, ale jego ton nie przypominał tego przykładnego chłopaka, jakim powinien być w tym momencie. Brzmiał bardziej szorstko, jakby miał dość jej lamentowania. Charlie czuł, że tylko on dosłyszał tą nutkę irytacji w jego głosie. Skye na pewno nie zwróciła na to uwagi, biorąc pod uwagę fakt, w jakim znajdowała się stanie.
Wtem Max’owi zawibrował telefon w kieszeni. Charlie to dosłyszał, bo był teraz wyczulony na każdy podejrzany ruch związany z jego ex-przyjacielem. Udał jednak, że kompletnie tego nie zauważył i kucnął przed Skye, szepcąc do niej pocieszające słowa.
Oby to kupił.
- Skye – Max zwrócił się do płaczącej dziewczyny. – Może zrobię coś ciepłego do picia, usiądziemy i to wszystko przemyślimy?
W odpowiedzi pokiwała tylko lekko głową, nie zmieniając swojej pozycji.
- Przyjdziemy tam za chwilę – odparł Charlie do Maxa, po czym ponownie zwrócił całą swoją uwagę dziewczynie. Nie mógł się z niczym zdradzić.
Max zszedł na dół, a Charlie odczekał jeszcze kilka chwil i delikatnie uniósł głowę Skye. Przyjaciółka spojrzała na niego pytająco, gdy ten wskazał głową pokój Setha, ale nic nie powiedziała. Wstała z jego pomocą i oboje przemieścili się do sypialni przyjaciela.
- Skye, musisz mnie teraz uważnie posłuchać, nie mamy dużo czasu – wyszeptał, a kiedy dziewczyna dała znak, że rozumiała, kontynuował – Max zabrał księgę. Musi być gdzieś w okolicy tego domu. On pomógł porwać Setha. Nie umiem ci tego teraz wytłumaczyć i nie ma na to czasu, ale musisz mi uwierzyć. To wszystko jest związane z tym, co ci opowiadałem. Wiem, że brzmi to surrealistycznie, ale tak jest. Skye...
- Charlie, rozumiem – przerwała mu. – Coś mi nie pasowało w tym, że pojawił się tu o tak późnej godzinie, nie uprzedzając mnie o tym i to jeszcze akurat wtedy, kiedy przyjechałeś.
- Dobrze. – Charlie pokiwał głową. Wiedział, że nie mieli teraz za dużo czasu na taką konwersacje. – Na razie musimy udawać, że nic nie wiemy, rozumiesz? Nie możemy się z niczym zdradzić. Przed chwilą zadzwonił mu telefon, więc pewnie z kimś rozmawia tam na dole.
- Z kimś, kto porwał Setha – stwierdziła Skye.
- Możliwe. Chodźmy na dół, usiądźmy i wypijmy herbatę. Powiesz, że najlepiej będzie, jeżeli zadzwonimy na policję albo do twoich rodziców. Zobaczymy, co odpowie i dalej trzeba będzie improwizować, ale sobie poradzimy, prawda?
- Tak – zgodziła się, a w jej oczach Charlie mógł dostrzec determinację. – Musimy znaleźć mojego brata.
- Będzie dobrze – zapewnił ją chłopak, po czym przyłożył palec do ust w ramach gestu milczenia. Dziewczyna pokiwała głową i oboje udali się na parter.
Max właśnie rozlewał do kubków zaparzoną w dzbanku herbatę. Gdy dostrzegł, że jego przyjaciele zeszli na dół, spytał:
- Znaleźliście coś?
- Nie rozglądaliśmy się – odpowiedział Charlie. – Poczekałem, aż Skye się trochę uspokoi i przyszliśmy.
- Gdzie może być mój brat? – Dziewczyna zadała pytanie, a głos jej się łamał. Charlie nie był pewny czy to dlatego że dowiedziała się o Maxie, czy dlatego że była przygnębiona i przestraszona porwaniem.
- Nie mam pojęcia – odparł Max. – Nie nagrabił sobie u kogoś ostatnio?
- Jakbyś nie znał Setha! – oburzyła się Skye. – Z kim on by się mógł pokłócić... – Przerwała na chwilę. – Nawet jeśli, to przecież kto byłby zdolny do tego, żeby od razu porywać go z własnego domu?
- Może to głupi żart – wtrącił Charlie, chcąc się dobrze wcielić w rolę nieświadomego.
- Nie łatwo się będzie dowiedzieć. – Max usiadł przy stole, nerwowo wystukując rytm palcami.
- Zadzwońmy na policję. Nawet jeżeli to swego rodzaju durny dowcip, ktoś powinien zainterweniować. Aż dziwne, że nie pomyśleliśmy o tym wcześniej. – Uznała Skye, po czym na ułamek sekundy spuściła wzrok.
To była ta chwila, ten moment. Jeżeli Max by przyznał, że to dobry pomysł, to mogło oznaczać tylko tyle, że nie był w to zamieszany albo że w policji też byli ludzie należący do wrogów.
- Co może wskórać policja w tym miasteczku? – Max się lekko skrzywił. – Ciężko im złapać złodzieja, który okrada spożywczaka, a co dopiero gdy w grę wchodzi kwestia porwania.
- Może masz trochę racji – przyznał Charlie.
Czas na drugi krok.
- No dobrze, ale rodzice? Powinni wiedzieć! – Skye nie mogła powstrzymać emocji, ale to dobrze. Nie zdradzała dzięki temu, że wiedziała o Maxie.
- Gdzie oni tak właściwie są? - spytał Charlie, upijając łyk herbaty. Nie miał na nią kompletnie ochoty, ale chciał się czymś zająć.
- Nie mam pojęcia. Wyjechali za granicę, ale gdybym zadzwoniła, na pewno by odebrali.
- Możesz spróbować. – Max wzruszył ramionami. – My w tym czasie rozglądniemy się po okolicy. To chyba najlepsze wyjście w tym momencie.
Charliego zaskoczyła decyzja bruneta i wyczuł w niej lekki podstęp. Obawiał się zostawić Skye samą w domu. Co jeżeli ją też ktoś porwie, kiedy on i zdrajca będą na zewnątrz szukać śladów? Na to nie był przygotowany. Nie miał jednak wyboru. Sam wcześniej podsunął ten pomysł, więc dziwnym by było, gdyby teraz to skrytykował. Upił łyk herbaty i wstał od stołu. Spojrzał przelotnie na Skye i zwrócił się do Maxa:
- Chodź.
- Skye, masz gdzieś dwa parasole? – spytał Max. – Pada.
- Tak, powinniście jakieś znaleźć w korytarzu przy wieszakach – odparła zdezorientowana i wróciła do wybierania numeru do rodziców.
Po chwili Charlie i Max byli już na polu. Zadecydowali, że jeden uda się na tyły posiadłości, a drugi sprawdzi przednią część okolicy. Gdy się rozdzielili, Charlie do razu zaczął szukać księgi. Kiedy zdał sobie sprawę, że to mozolna praca, postanowił zajrzeć do kuchni. Przez ostatnie kilka minut, podczas gdy on i Max byli na polu, Skye siedziała sama w pustym domu. Nie usłyszał do tej pory jakichś podejrzanych dźwięków ani krzyków, ale i tak wolał się upewnić, że z dziewczyną wszystko było w porządku.
Przyjaciółka siedziała przy stoliku z jedną dłonią przytkniętą do ucha. Kaskada ciemnych włosów zasłaniała telefon, ale Charlie wiedział, że próbuje się skontaktować z rodzicami. Ruszył w jej stronę, a gdy wyczuła jego obecność, wzdrygnęła się z przerażenia.
- Wybacz – powiedział Charlie, gdy ujrzał jej niepokój. – To tylko ja.
- Gdzie Max? – spytała, odkładając telefon na blat stołu.
- Rozdzieliliśmy się. Powinien teraz sprawdzać tyły domu.
- Rodzice nie odbierają – wyszeptała. – A co, jeżeli im też stała się krzywda? Boję się, Charlie. To co się dzieje, nie jest normalne.
- Wiem – odparł, przymrużając oczy. – Słuchaj, spróbuj tego. – Mówiąc to, wyciągnął z kieszeni spodni urządzenie, które podarował mu dr Knowlton. Dopiero teraz przypomniał sobie, że był w posiadaniu czegoś, co pozwoliło by mu się skontaktować z osobą, która wyjawiła mu prawdę.
O ile jeszcze żyje, szepnął mu w głowie jeden z podświadomych głosików. Odrzucił od siebie taką opcję i wręczył urządzenie Skye.
Było to małe kwadratowe pudełko z drobnym, ciemnym ekranem i dwoma klawiszami – białym i granatowym. Na jednym widniał napis „llamada” a na drugim, o kolorze granatowym, „ascender”.
- Nie znam się na hiszpańskim – wymamrotała Skye.
- U mnie też z tym słabo – przyznał Charlie i westchnął z rezygnacją.
- Chyba będę wam mógł pomóc. – Dosłyszeli zza siebie. Jak na komendę odwrócili się, a ich oczom ukazał się Max. Jednak coś się w nim zmieniło.
Pięści miał zaciśnięte, a na jego twarzy widniał grymas połączony z krzywym uśmiechem. Uśmiechem zdrajcy. Charlie instynktownie zasłonił sobą Skye, na co Max tylko się zaśmiał, po czym zaczął klaskać.
- Brawo. Czekałem, kiedy się domyślicie. Któremu z was się to udało? Może tobie Skye? – mówiąc to, spojrzał na ciemnowłosą. – Chociaż nie... Jesteś we mnie za bardzo zakochana. – Wzruszył ramionami. – Pozostajesz więc ty. Wielki Charlie, który tak naprawdę jest tylko głupim dzieciakiem, nic nie wiedzącym o swoim przeznaczeniu. Zaskoczyłeś mnie swoją szybką dedukcją. Gdyby nie fakt, że tobą gardzę, może nawet bym ci się pokłonił. – Zaśmiał się po raz drugi, po czym zmrużył oczy. – Dlaczego wszyscy się tak tobą zachwycają? Czemu jesteś taki ważny?
- Czego chcesz? – wysyczał Charlie, ignorując jego zaczepki i retoryczne pytania, na które sam chciałby znać odpowiedź.
- Aktualnie? Momencik... - Udał zamyślenie. - Ach, tak. Księgi – odparł po chwili, a uśmiech zszedł z jego twarzy, przeradzając się w grymas złości. – Oddajcie mi ją, a sobie pójdę. Niczego więcej od was nie chcę.
- Po co ci ona? – Skye włączyła się do rozmowy.
- To już nie twój wielmożny interes, chica. Gdzie ją chowacie?
- Nie mamy jej – odpowiedział spokojnie Charlie, bardziej kryjąc swoim ciałem Skye, która za wszelką cenę chciała wychylić się zza przyjaciela.
- Nie wy to kto, do cholery?! – zagrzmiał Max.
- Ja.
Zza rogu kuchni niespodziewanie wyskoczył Liam, który uderzył kijem baseballowym Maxa w potylicę. Chłopak osunął się na podłogę, tracąc przytomność. Charlie spojrzał zaskoczony na Liama, który wpatrywał się w leżącego na ziemi bruneta.
- Dobra – odparł po chwili, gdy już upewnił się, że wróg nie odzyska w najbliższym czasie przytomności. Spojrzał na Charliego i Skye.  – Chyba musimy pogadać.

∞∞∞∞∞

- Czy wy sobie ze mnie jaja robicie?! – spytał zaskoczony Liam.
Siedzieli w salonie w trójkę, obserwując  wciąż nieprzytomnego Maxa. Gdy już Charlie otrząsnął się z szoku wywołanego pojawieniem się Liama, związał ich ex-przyjaciela, a potem wszystko opowiedział, nie pomijając żadnego szczegółu. Skye co jakiś czas wtrącała coś od siebie, chociaż wciąż do końca nie mogła uwierzyć we wszystko, co się działo dookoła niej. Charlie bezproblemowo to dostrzegał.
- Mówimy prawdę. Liczymy na to, że odpowiedzi są w tej księdze, ale nie zdążyliśmy jej przeczytać, bo przyjechał Max – powiedział spokojnie Charlie.
Wciąż nie był pewien, czy dobrze zrobił, zdradzając wszystko Liamowi, jednak jego historia była całkiem wiarygodna, a odkąd się z nim dobrze zapoznał, uznawał go za zaufanego człowieka.
Liam i Seth grali w Trylogię Taverby, gdy nagle ten pierwszy usłyszał krzyk przyjaciela i przerwano połączenie z grą. Próbował się do niego dodzwonić, ale nie odbierał, więc postanowił przyjechać. Kiedy wysiadał z samochodu, dostrzegł dziwne zamieszanie w domu, więc ostrożnie podszedł do okna salonu. Na polu leżał kij baseballowy Setha, więc go wziął, żeby w razie czego móc się obronić. Obszedł posiadłość dookoła i natrafił na jakiegoś mężczyznę, który próbował wymknąć się z dziwnym, wielkim tomiskiem. Spróbował podejść go z zaskoczenia, ale facet był chyba zbyt dobrze wyszkolony i ledwo uchylił się przed potężnym ciosem. Liamowi udało się trafić kijem w kostki nieznajomego, a ten zawył z bólu i uciekł. Po drodze wypadła mu księga, ale widząc, że Liam go gonił, nie wrócił się po nią. Potem brunet schował się w krzakach obok posiadłości, bo dosłyszał kroki. Zobaczył jak zdenerwowany Max czegoś szukał i od razu przyszła mu do głowy księga, którą trzymał w dłoniach. Gdy Terryson obszedł dom i wrócił na przody, Liam pospiesznie wszedł tylnym wejściem i natrafił na rozmowę Charliego i Skye. Chwilę później dołączył do nich rozwścieczony Max, a dalszy przebieg wydarzeń Charlie już znał.
- To jest strasznie...
- Wiemy – odparła Skye, przerywając wypowiedź Liama. – Może w końcu zaglądniemy do tej sławnej księgi?
Charlie i Liam przytaknęli na zgodę, po czym położyli tomisko na stole. Otworzyli je na pierwszej stronie, gdy wtem ktoś zaczął walić pięściami w drzwi wejściowe. Charlie instynktownie chwycił kij baseballowy, którym wcześniej posłużył się Liam, a ten drugi zatrzasnął księgę i mocno przycisnął do klatki piersiowej. Wszystko na ten moment kręciło się dookoła tego przedmiotu, więc całej trójce zależało na ochronie owej tajemniczej księgi.
Jakie informacje może ona zawierać, skoro jest dla wszystkich tak ważna?, przemknęło przez myśl Charlie’emu.
- Kto tam?! – krzyknął instynktownie, podążając przez korytarz. Gdy nikt mu nie odpowiedział, ostrożnie złapał za klamkę i uchylił drzwi.
Przed nim stał wyziębiony, mokry i ledwo utrzymujący się na nogach Seth. Jego dziecięca twarz była przepełniona wycieńczeniem, a szramy pod prawym okiem czy na policzku świadczyły o tym, że prawdopodobnie przeszedł przez piekło, z którego udało mu się wydostać.
- Seth! – Dosłyszał Charlie zza siebie. Skye już biegła w ich stronę, by po chwili rzucić się na brata. – Co się stało?! Boże, Seth... - Objęła go ramieniem i wprowadziła do domu.
Charlie stał tak w milczeniu zdezorientowany całą sytuacją. Spodziewał się kogoś od Maxa, kto byłby w zmowie przeciwko niemu i rodzeństwu Price, ale na pewno nie zaginionego przyjaciela, który został uprowadzony.
Szybko otrząsnął się z tego osłupienia, uświadamiając sobie, iż to świetna wiadomość, że Sethowi udało się wrócić do domu. Nie mógł się doczekać, aż pozna wszystkie szczegóły związane z tym, co się stało. Może wtedy będą w stanie uzgodnić co nie co.
- Seth – zaczął Charlie, kiedy przekroczył próg kuchni. Zobaczył zmarzniętego przyjaciela okrytego kocem, oszołomioną Skye robiącą herbatę i Liama, który z uwagą studiował stronice księgi.
Max okazał się zdrajcą, myślał Charlie, przyglądając się swoim znajomym. Skye i Seth są w to zamieszani razem ze mną. Nie wiadomo, jaki związek ma z tym Liam – może po prostu jest zwykłym obserwatorem, a jako że się z nami przyjaźni, chce nam pomóc. Ciekawe, czy Layla też jest w to zamieszana...
Z rozmyślań, Charlie'ego wyrwał głos Skye.
- Seth, musisz nam opowiedzieć, co się dokładnie stało.
- Dobrze, ale mam pytanie... Dlaczego Max jest związany? – zapytał zdezorientowany, ściągając brwi w geście niezrozumienia całej sytuacji. Wszyscy zwrócili wzrok ku nieprzytomnemu chłopakowi.
- Widocznie czeka nas długa rozmowa – stwierdził Charlie, wzdychając, po czym zajął miejsce przy stole obok swoich przyjaciół.
- Streszczajcie się – oznajmił Liam. – Obawiam się, że ci ludzie, kimkolwiek są, tak łatwo nie odpuszczą.
Charlie uznał, że jego przyjaciel ma bardzo dużo racji. W końcu akcja, którą wrogowie planowali przeprowadzić nijak się nie udała. Księga wciąż była w posiadaniu czwórki przyjaciół, a Seth wrócił do domu we wszystkich kawałkach po niecałej godzinie. To wszystko wyglądało na niesamowity szczęśliwy przypadek. Westchnął przeciągle po raz drugi, by oczyścić myśli.
- Okay. Liam, ty skup się na księdze. My porozmawiamy z Sethem – zakomenderował. Seth rozglądnął się po wszystkich zebranych, wziął głęboki oddech i zaczął opowiadać.


∞∞∞∞∞

Witam Was kochani po ponad czteromiesięcznej przerwie. Długo zbierałam się, żeby tu coś napisać, ale albo nie miałam czasu, albo wena nie chciała przyjść. Nie wiem, czy ktoś jeszcze jest zainteresowany tym opowiadaniem, na początku było na nie dość spore "parcie" (nie wiem, jak to nazwać) co mnie aż dziwiło. Jednak było to ponad pół roku temu, a ja zaniedbałam to opowiadanie i bloga, więc kto wie, jak teraz sytuacja wygląda... Ale pisać będę, bo postanowiłam się zebrać i coś naskrobać.
Nie jestem zadowolona z tego rozdziału. Nie bardzo wiedziałam, jak poprowadzić akcję, bo mam masę pomysłów, ale nie wiem, jak je ubrać w słowa. Do tego kompletnie wypadłam z wprawy i aż mi wstyd :( Za wszelakie błędy przepraszam. Obiecuję, że poprawię się w przyszłych!
Mimo niedoskonałości mam nadzieję, że się podobało.

Pozdrawiam! Julss xx

8 komentarzy:

  1. Bardzo mi się podoba !!
    Czekam na następstwa tego rozdziału.
    Życzę weny bo bez niej nie mamy jak funkcjonować.
    Zapraszam do mnie, nowe opowiadanie o rozstaniu inaczej.
    http://hopelessdreamalmostlover.blogspot.com/
    xx
    H.

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział pożarłam jednym tchem! Byłam ogromnie ciekawa jak Ty to wszystko rozegrasz. To, że Max ujawni to, że jest zdrajcą zaskoczyło mnie, choć cichutko oczekiwałam, by to zrobił i by zobaczyć jego konfrontację z Charliem. Aż się bałam, że coś im zrobi. Albo że rzeczywiście, jak się wcześniej rozdzielili, że także Skye zostanie porwana.
    Zaskakiwałaś mnie w tym rozdziale praktycznie cały czas. Nie spodziewałam się, że księga się odnajdzie (a bardzo dobrze, bo jak się okazuje jest ważna i musi być bezpieczna. Aż mnie korci by zapytać dlaczego, ale wiem, że mi nie powiesz :D). Wejście Liama było niezastąpione <3 Ale przede wszystkim jestem zadowolona, że Seth się znalazł! Szczerze powiedziawszy myślałam, że będą go szukać przez pół opowiadania, ale cieszę się, że nie podążyłaś za takim motywem. Ogromnie jestem ciekawa co przeżył, gdzie był i kim są ci prześladowcy!
    Zauważyłam, że Charlie bardzo łatwo i bardzo dobrze potrafi ocenić emocje Skye. To jest urocze! :D
    Ha! Charlie i kij bejsbolowy! <3 Czyżby to było natchnienie od Stilesa? :D
    Pozdrawiam serdecznie! :* Mam nadzieję, że wktórce napiszesz kolejny. Nie mogę się doczekać, kiedy wreszcie dowiem się, co jest w tej księdze. No i oczywiście jaka była historia Setha!
    W wolnej chwili zapraszam do siebie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj! :)
    Pierwszy raz tu natrafiłam i bardzo mi się spodobało! Pozwól, że się rozgoszczę! :D
    Podoba mi się kombinacja między bohaterami i to przesłanie, że przyjaciół trzeba mieć blisko, a wrogów jeszcze bliżej. :) Dobrze, że Seth się odnalazł, pewnie jego historia będzie mega interesująco! :D No i Skye moim zdaniem jest bardzo urocza, polubiłam ją bez dwóch zdań! :)
    Mam nadzieję, że wróciłaś na stałe, bo pokochałam Twoje opowiadanie! :)
    Życzę Ci mnóstwo weny i czekam na nexta! :))
    Pozdrawiam! ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz, kochana! :) Tak, mam zamiar juz zostać, chociaż kto wie, jak będzie z tą moją wena twórczą i czasem, eh.

      Cieszę się, że Ci się spodobało! :*
      Pozdrawiam, Julss xx

      Usuń
  4. Dziękuję za komentarze na moim blogu C: Obiecuję, że w najbliższym czasie nadrobię twoje opowiadanie ♥
    Pozdrawiam K.T.
    only-one-is-brave

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma sprawy, bardzo spodobało mi się Twoje opowiadanie! :) tylko wróć mi Jera, hihi. :(
      W takim razie z niecierpliwością czekam na Twoją opinię! :)

      Pozdrawiam, Julss xx

      Usuń
  5. Blog na prawdę bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Historia bardzo mi się spodobała, być może dlatego, że sama mam ostatnio w głowie wizję podobnego świata. Nie chodzi o usuwanie pamięci, ale... nie będę cię zanudzać. :) Miałam komentować twój blog a nie wymyślane przez mnie historię. Chcę powiedzieć, że świetnie udało ci się połączyć dwie rzeczy, które przerażają mnie najbardziej. Fakt grzebania w naszej pamięci i wizja wymyślonego świata. Nie mogę doczekać się następnego rozdziału i rozwinięcia historii. Mam nadzieję, że mnie nie zawiedziesz. :p

    Lupo

    OdpowiedzUsuń
  6. Kurczę, szkoda że blog zawieszony od tak dawna :(

    OdpowiedzUsuń

Wpadłeś/aś na bloga? Przeczytałeś/aś jakiś rozdział? Skomentuj, wyrażając przy tym opinię pozytywną lub negatywną – każda sprawia, że mobilizuję się do dalszej pracy nad opowiadaniem i moim stylem. Naprawdę cieszy świadomość, że ktoś czyta i zostawia po sobie ślad. Nie kryjcie się, to wiele dla mnie znaczy! :)