Charliemu ciężko było
uwierzyć, że Max okazał się zdrajcą, ale to było jedyne racjonalne
wytłumaczenie. Składało się na to tyle niezbitych dowodów, iż miał ochotę się w
jakiś sposób ukarać, że nie wpadł na to wcześniej. Max zbyt obojętnie do tego
wszystkiego podchodził. Racja, przejął się zniknięciem Setha, ale po dogłębnym
przemyśleniu jego reakcji na wszystkie dziwne rzeczy, o których się dowiedział
od Charliego, można było dojść do wniosku, że właściwie nie był tymi wydarzeniami
zaskoczony. Przypomniały mu się słowa dr Knowltona (z którym Bóg wie, co się
teraz działo): Nie możesz nikomu ufać. Wziął
głęboki oddech i stanął na piętrze obok Skye i Maxa.
Musiał podjąć decyzję – czy udać, że niczego się nie domyślił i zająć się aktualnym problemem, a potem rozważyć, co zrobić z wrogiem, czy od razu przystąpić do działania w związku ze zdradą przyjaciela. Chociaż ciężko tu mówić o zdradzie. Max tylko udawał, że się z nimi przyjaźnił, tak naprawdę działał pod przykrywką i miał za zadanie przyglądać się poczynaniom Charliego. Trafiając do jego najbliższego otoczenia, miał do tego świetną okazję.
Musiał podjąć decyzję – czy udać, że niczego się nie domyślił i zająć się aktualnym problemem, a potem rozważyć, co zrobić z wrogiem, czy od razu przystąpić do działania w związku ze zdradą przyjaciela. Chociaż ciężko tu mówić o zdradzie. Max tylko udawał, że się z nimi przyjaźnił, tak naprawdę działał pod przykrywką i miał za zadanie przyglądać się poczynaniom Charliego. Trafiając do jego najbliższego otoczenia, miał do tego świetną okazję.
Charlie pokierował się
powiedzeniem „Przyjaciół trzymaj blisko, a wrogów jeszcze bliżej” i wybrał
pierwszą z rozważanych opcji.
- I jak? – spytał głosem
pewnym i opanowanym, nie zdradzającym nic a nic.
Skye siedziała skulona przed
pokojem brata, obejmując kolana rękami. Max stał przy oknie w sypialni,
wpatrując się w przestrzeń. Dziewczyna na dźwięk głosu przyjaciela podniosła
głowę, a chłopak mógł ujrzeć na jej twarzy świeże łzy. Nie zdążył niestety
nijak zareagować, bo Max już szedł w ich stronę. Widząc, w jakim stanie była
Skye, kucnął przy niej i objął ją opiekuńczym ramieniem. Wzrok natomiast utkwił
w Charlie’em.
- Wydawało mi się, że
znalazłem coś, co naprowadzi nas na jakiś trop, cokolwiek... – Westchnął.
Fałszywy alarm.
Jego zachowanie wydawało się
Charliemu tak naturalne, że o mało co nie zapomniał, z kim miał do czynienia.
Nie posiadał całkowitej pewności, że Max faktycznie był zdrajcą, ale
podejrzenia, których nabrał wobec niego, nie mogły zostać po prostu
zignorowane. Musiał mieć się na baczności.
- Kiepsko – skomentował
Charlie, nie wiedząc co więcej powiedzieć. – Może rozglądniemy się po okolicy?
- Skoro uciekli samochodem, to
raczej niemożliwym jest znalezienie jakiejś poszlaki, która by nas naprowadziła
na ślad Setha – stwierdził Max, mocniej przytulając Skye, która w tym momencie
załkała cicho. – Weź się w garść, znajdziemy go – zwrócił się do brunetki, ale
jego ton nie przypominał tego przykładnego chłopaka, jakim powinien być w tym
momencie. Brzmiał bardziej szorstko, jakby miał dość jej lamentowania. Charlie
czuł, że tylko on dosłyszał tą nutkę irytacji w jego głosie. Skye na pewno nie
zwróciła na to uwagi, biorąc pod uwagę fakt, w jakim znajdowała się stanie.
Wtem Max’owi zawibrował
telefon w kieszeni. Charlie to dosłyszał, bo był teraz wyczulony na każdy
podejrzany ruch związany z jego ex-przyjacielem. Udał jednak, że kompletnie
tego nie zauważył i kucnął przed Skye, szepcąc do niej pocieszające słowa.
Oby to kupił.
- Skye – Max zwrócił się do
płaczącej dziewczyny. – Może zrobię coś ciepłego do picia, usiądziemy i to
wszystko przemyślimy?
W odpowiedzi pokiwała tylko
lekko głową, nie zmieniając swojej pozycji.
- Przyjdziemy tam za chwilę –
odparł Charlie do Maxa, po czym ponownie zwrócił całą swoją uwagę dziewczynie. Nie mógł się z
niczym zdradzić.
Max zszedł na dół, a Charlie
odczekał jeszcze kilka chwil i delikatnie uniósł głowę Skye. Przyjaciółka
spojrzała na niego pytająco, gdy ten wskazał głową pokój Setha, ale nic nie
powiedziała. Wstała z jego pomocą i oboje przemieścili się do sypialni
przyjaciela.
- Skye, musisz mnie teraz
uważnie posłuchać, nie mamy dużo czasu – wyszeptał, a kiedy dziewczyna dała
znak, że rozumiała, kontynuował – Max zabrał księgę. Musi być gdzieś w okolicy
tego domu. On pomógł porwać Setha. Nie umiem ci tego teraz wytłumaczyć i nie ma
na to czasu, ale musisz mi uwierzyć. To wszystko jest związane z tym, co ci
opowiadałem. Wiem, że brzmi to surrealistycznie, ale tak jest. Skye...
- Charlie, rozumiem – przerwała mu. – Coś mi nie
pasowało w tym, że pojawił się tu o tak późnej godzinie, nie uprzedzając mnie o
tym i to jeszcze akurat wtedy, kiedy przyjechałeś.
- Dobrze. – Charlie pokiwał
głową. Wiedział, że nie mieli teraz za dużo czasu na taką konwersacje. – Na razie musimy udawać, że nic nie wiemy, rozumiesz? Nie możemy się z
niczym zdradzić. Przed chwilą zadzwonił mu telefon, więc pewnie z kimś rozmawia tam na dole.
- Z kimś, kto porwał Setha –
stwierdziła Skye.
- Możliwe.
Chodźmy na dół, usiądźmy i wypijmy herbatę. Powiesz, że najlepiej będzie,
jeżeli zadzwonimy na policję albo do twoich rodziców. Zobaczymy, co odpowie i
dalej trzeba będzie improwizować, ale sobie poradzimy, prawda?
- Tak – zgodziła się, a w jej
oczach Charlie mógł dostrzec determinację. – Musimy znaleźć mojego brata.
- Będzie dobrze – zapewnił ją
chłopak, po czym przyłożył palec do ust w ramach gestu milczenia. Dziewczyna
pokiwała głową i oboje udali się na parter.
Max właśnie rozlewał do kubków
zaparzoną w dzbanku herbatę. Gdy dostrzegł, że jego przyjaciele zeszli na dół,
spytał:
- Znaleźliście coś?
- Nie rozglądaliśmy się –
odpowiedział Charlie. – Poczekałem, aż Skye się trochę uspokoi i przyszliśmy.
- Gdzie może być mój brat? –
Dziewczyna zadała pytanie, a głos jej się łamał. Charlie nie był pewny czy to
dlatego że dowiedziała się o Maxie, czy dlatego że była przygnębiona i
przestraszona porwaniem.
- Nie mam pojęcia – odparł
Max. – Nie nagrabił sobie u kogoś ostatnio?
- Jakbyś nie znał Setha! –
oburzyła się Skye. – Z kim on by się mógł pokłócić... – Przerwała na chwilę. – Nawet
jeśli, to przecież kto byłby zdolny do tego, żeby od razu porywać go z własnego
domu?
- Może to głupi żart – wtrącił
Charlie, chcąc się dobrze wcielić w rolę nieświadomego.
- Nie łatwo się będzie
dowiedzieć. – Max usiadł przy stole, nerwowo wystukując rytm palcami.
- Zadzwońmy na policję. Nawet
jeżeli to swego rodzaju durny dowcip, ktoś powinien zainterweniować. Aż dziwne,
że nie pomyśleliśmy o tym wcześniej. – Uznała Skye, po czym na ułamek sekundy
spuściła wzrok.
To była ta chwila, ten moment.
Jeżeli Max by przyznał, że to dobry pomysł, to mogło oznaczać tylko tyle, że nie
był w to zamieszany albo że w policji też byli ludzie należący do wrogów.
- Co może wskórać policja w
tym miasteczku? – Max się lekko skrzywił. – Ciężko im złapać złodzieja, który
okrada spożywczaka, a co dopiero gdy w grę wchodzi kwestia porwania.
- Może masz trochę racji –
przyznał Charlie.
Czas na drugi krok.
- No dobrze, ale rodzice?
Powinni wiedzieć! – Skye nie mogła powstrzymać emocji, ale to dobrze. Nie
zdradzała dzięki temu, że wiedziała o Maxie.
- Gdzie oni tak właściwie są? - spytał Charlie, upijając łyk herbaty. Nie miał na nią kompletnie ochoty, ale chciał się czymś zająć.
- Nie mam pojęcia. Wyjechali
za granicę, ale gdybym zadzwoniła, na pewno by odebrali.
- Możesz spróbować. – Max
wzruszył ramionami. – My w tym czasie rozglądniemy się po okolicy. To chyba najlepsze wyjście w tym momencie.
Charliego zaskoczyła decyzja bruneta i wyczuł w niej lekki podstęp. Obawiał się zostawić Skye samą w domu.
Co jeżeli ją też ktoś porwie, kiedy on i zdrajca będą na zewnątrz szukać
śladów? Na to nie był przygotowany. Nie miał jednak wyboru. Sam wcześniej
podsunął ten pomysł, więc dziwnym by było, gdyby teraz to skrytykował. Upił łyk
herbaty i wstał od stołu. Spojrzał przelotnie na Skye i zwrócił się do Maxa:
- Chodź.
- Skye, masz gdzieś dwa parasole?
– spytał Max. – Pada.
- Tak, powinniście jakieś
znaleźć w korytarzu przy wieszakach – odparła zdezorientowana i wróciła do
wybierania numeru do rodziców.
Po chwili Charlie i Max byli
już na polu. Zadecydowali, że jeden uda się na tyły posiadłości, a drugi
sprawdzi przednią część okolicy. Gdy się rozdzielili, Charlie do razu zaczął
szukać księgi. Kiedy zdał sobie sprawę, że to mozolna praca, postanowił zajrzeć
do kuchni. Przez ostatnie kilka minut, podczas gdy on i Max byli na polu, Skye
siedziała sama w pustym domu. Nie usłyszał do tej pory jakichś podejrzanych
dźwięków ani krzyków, ale i tak wolał się upewnić, że z dziewczyną wszystko
było w porządku.
Przyjaciółka siedziała przy
stoliku z jedną dłonią przytkniętą do ucha. Kaskada ciemnych włosów zasłaniała telefon,
ale Charlie wiedział, że próbuje się skontaktować z rodzicami. Ruszył w jej stronę, a gdy wyczuła jego obecność, wzdrygnęła się z przerażenia.
- Wybacz – powiedział Charlie, gdy
ujrzał jej niepokój. – To tylko ja.
- Gdzie Max? – spytała,
odkładając telefon na blat stołu.
- Rozdzieliliśmy się. Powinien
teraz sprawdzać tyły domu.
- Rodzice nie odbierają –
wyszeptała. – A co, jeżeli im też stała się krzywda? Boję się, Charlie. To co
się dzieje, nie jest normalne.
- Wiem – odparł, przymrużając
oczy. – Słuchaj, spróbuj tego. – Mówiąc to, wyciągnął z kieszeni spodni
urządzenie, które podarował mu dr Knowlton. Dopiero teraz przypomniał sobie, że był w posiadaniu czegoś, co pozwoliło by mu się skontaktować z osobą, która wyjawiła mu
prawdę.
O ile jeszcze żyje, szepnął mu w głowie jeden z podświadomych
głosików. Odrzucił od siebie taką opcję i wręczył urządzenie Skye.
Było to małe kwadratowe
pudełko z drobnym, ciemnym ekranem i dwoma klawiszami – białym i granatowym. Na jednym
widniał napis „llamada” a na drugim, o kolorze granatowym, „ascender”.
- Nie znam się na hiszpańskim –
wymamrotała Skye.
- U mnie też z tym słabo –
przyznał Charlie i westchnął z rezygnacją.
- Chyba będę wam mógł pomóc. –
Dosłyszeli zza siebie. Jak na komendę odwrócili się, a ich oczom ukazał się
Max. Jednak coś się w nim zmieniło.
Pięści miał zaciśnięte, a na
jego twarzy widniał grymas połączony z krzywym uśmiechem. Uśmiechem zdrajcy.
Charlie instynktownie zasłonił sobą Skye, na co Max tylko się zaśmiał, po czym
zaczął klaskać.
- Brawo. Czekałem, kiedy się
domyślicie. Któremu z was się to udało? Może tobie Skye? – mówiąc to, spojrzał na
ciemnowłosą. – Chociaż nie... Jesteś we mnie za bardzo zakochana. – Wzruszył ramionami.
– Pozostajesz więc ty. Wielki Charlie, który tak naprawdę jest tylko głupim
dzieciakiem, nic nie wiedzącym o swoim przeznaczeniu. Zaskoczyłeś mnie swoją
szybką dedukcją. Gdyby nie fakt, że tobą gardzę, może nawet bym ci się
pokłonił. – Zaśmiał się po raz drugi, po czym zmrużył oczy. – Dlaczego wszyscy
się tak tobą zachwycają? Czemu jesteś taki ważny?
- Czego chcesz? – wysyczał Charlie, ignorując jego zaczepki i retoryczne pytania, na które sam chciałby znać odpowiedź.
- Aktualnie? Momencik... -
Udał zamyślenie. - Ach, tak. Księgi – odparł po chwili, a uśmiech zszedł z jego twarzy,
przeradzając się w grymas złości. – Oddajcie mi ją, a sobie pójdę. Niczego
więcej od was nie chcę.
- Po co ci ona? – Skye
włączyła się do rozmowy.
- To już nie twój wielmożny
interes, chica. Gdzie ją chowacie?
- Nie mamy jej – odpowiedział
spokojnie Charlie, bardziej kryjąc swoim ciałem Skye, która za wszelką cenę
chciała wychylić się zza przyjaciela.
- Nie wy to kto, do cholery?! – zagrzmiał Max.
- Ja.
Zza rogu kuchni niespodziewanie wyskoczył Liam, który uderzył kijem baseballowym Maxa w potylicę. Chłopak
osunął się na podłogę, tracąc przytomność. Charlie spojrzał zaskoczony na
Liama, który wpatrywał się w leżącego na ziemi bruneta.
- Dobra – odparł po chwili,
gdy już upewnił się, że wróg nie odzyska w najbliższym czasie przytomności.
Spojrzał na Charliego i Skye. – Chyba musimy
pogadać.
∞∞∞∞∞
- Czy wy sobie ze mnie jaja robicie?! – spytał zaskoczony Liam.
Siedzieli w salonie w trójkę, obserwując wciąż nieprzytomnego Maxa. Gdy już Charlie
otrząsnął się z szoku wywołanego pojawieniem się Liama, związał ich
ex-przyjaciela, a potem wszystko opowiedział, nie pomijając żadnego szczegółu.
Skye co jakiś czas wtrącała coś od siebie, chociaż wciąż do końca nie mogła
uwierzyć we wszystko, co się działo dookoła niej. Charlie bezproblemowo to
dostrzegał.
- Mówimy prawdę. Liczymy na
to, że odpowiedzi są w tej księdze, ale nie zdążyliśmy jej przeczytać, bo
przyjechał Max – powiedział spokojnie Charlie.
Wciąż nie był pewien, czy
dobrze zrobił, zdradzając wszystko Liamowi, jednak jego historia była całkiem
wiarygodna, a odkąd się z nim dobrze zapoznał, uznawał go za zaufanego człowieka.
Liam i Seth grali w Trylogię
Taverby, gdy nagle ten pierwszy usłyszał krzyk przyjaciela i przerwano połączenie z grą.
Próbował się do niego dodzwonić, ale nie odbierał, więc postanowił przyjechać. Kiedy
wysiadał z samochodu, dostrzegł dziwne zamieszanie w domu, więc ostrożnie podszedł do
okna salonu. Na polu leżał kij baseballowy Setha, więc go wziął, żeby w razie czego
móc się obronić. Obszedł posiadłość dookoła i natrafił na jakiegoś mężczyznę,
który próbował wymknąć się z dziwnym, wielkim tomiskiem. Spróbował podejść go z
zaskoczenia, ale facet był chyba zbyt dobrze wyszkolony i ledwo uchylił się
przed potężnym ciosem. Liamowi udało się trafić kijem w kostki nieznajomego, a
ten zawył z bólu i uciekł. Po drodze wypadła mu księga, ale widząc, że Liam go
gonił, nie wrócił się po nią. Potem brunet schował się w krzakach obok posiadłości, bo dosłyszał kroki. Zobaczył jak zdenerwowany Max czegoś szukał i od razu przyszła mu do głowy księga, którą trzymał w dłoniach. Gdy Terryson obszedł dom i wrócił na przody, Liam pospiesznie wszedł tylnym wejściem i natrafił na
rozmowę Charliego i Skye. Chwilę później dołączył do nich rozwścieczony Max, a dalszy przebieg
wydarzeń Charlie już znał.
- To jest strasznie...
- Wiemy – odparła Skye,
przerywając wypowiedź Liama. – Może w końcu zaglądniemy do tej sławnej księgi?
Charlie i Liam przytaknęli na
zgodę, po czym położyli tomisko na stole. Otworzyli je na pierwszej stronie, gdy wtem ktoś zaczął walić pięściami w drzwi wejściowe. Charlie instynktownie chwycił kij
baseballowy, którym wcześniej posłużył się Liam, a ten drugi zatrzasnął księgę i mocno przycisnął do klatki piersiowej. Wszystko na ten moment kręciło się dookoła tego przedmiotu,
więc całej trójce zależało na ochronie owej tajemniczej księgi.
Jakie informacje może ona zawierać, skoro jest dla wszystkich tak
ważna?, przemknęło przez myśl Charlie’emu.
- Kto tam?! – krzyknął instynktownie,
podążając przez korytarz. Gdy nikt mu nie odpowiedział, ostrożnie złapał za
klamkę i uchylił drzwi.
Przed nim stał wyziębiony,
mokry i ledwo utrzymujący się na nogach Seth. Jego dziecięca twarz była przepełniona wycieńczeniem,
a szramy pod prawym okiem czy na policzku świadczyły o tym, że prawdopodobnie
przeszedł przez piekło, z którego udało mu się wydostać.
- Seth! – Dosłyszał Charlie
zza siebie. Skye już biegła w ich stronę, by po chwili rzucić się na brata. –
Co się stało?! Boże, Seth... - Objęła go ramieniem i wprowadziła do domu.
Charlie stał tak w milczeniu zdezorientowany całą
sytuacją. Spodziewał się kogoś od Maxa, kto byłby w zmowie przeciwko niemu i
rodzeństwu Price, ale na pewno nie zaginionego przyjaciela, który został
uprowadzony.
Szybko otrząsnął się z tego
osłupienia, uświadamiając sobie, iż to świetna wiadomość, że Sethowi udało się
wrócić do domu. Nie mógł się doczekać, aż pozna wszystkie szczegóły związane z
tym, co się stało. Może wtedy będą w stanie uzgodnić co nie co.
- Seth – zaczął Charlie, kiedy
przekroczył próg kuchni. Zobaczył zmarzniętego przyjaciela okrytego kocem, oszołomioną
Skye robiącą herbatę i Liama, który z uwagą studiował stronice księgi.
Max okazał się zdrajcą, myślał Charlie, przyglądając się swoim
znajomym. Skye i Seth są w to zamieszani
razem ze mną. Nie wiadomo, jaki związek ma z tym Liam – może po prostu jest
zwykłym obserwatorem, a jako że się z nami przyjaźni, chce nam pomóc. Ciekawe,
czy Layla też jest w to zamieszana...
Z rozmyślań, Charlie'ego wyrwał
głos Skye.
- Seth, musisz nam opowiedzieć,
co się dokładnie stało.
- Dobrze, ale mam pytanie... Dlaczego Max jest związany? – zapytał zdezorientowany, ściągając brwi w geście
niezrozumienia całej sytuacji. Wszyscy zwrócili wzrok ku nieprzytomnemu
chłopakowi.
- Widocznie czeka nas długa
rozmowa – stwierdził Charlie, wzdychając, po czym zajął miejsce przy stole obok
swoich przyjaciół.
- Streszczajcie się – oznajmił
Liam. – Obawiam się, że ci ludzie, kimkolwiek są, tak łatwo nie odpuszczą.
Charlie uznał, że jego
przyjaciel ma bardzo dużo racji. W końcu akcja, którą wrogowie planowali przeprowadzić
nijak się nie udała. Księga wciąż była w posiadaniu czwórki przyjaciół, a Seth
wrócił do domu we wszystkich kawałkach po niecałej godzinie. To wszystko wyglądało na niesamowity szczęśliwy przypadek. Westchnął przeciągle
po raz drugi, by oczyścić myśli.
- Okay. Liam, ty skup się na
księdze. My porozmawiamy z Sethem – zakomenderował. Seth rozglądnął się po
wszystkich zebranych, wziął głęboki oddech i zaczął opowiadać.
∞∞∞∞∞
Nie jestem zadowolona z tego rozdziału. Nie bardzo wiedziałam, jak poprowadzić akcję, bo mam masę pomysłów, ale nie wiem, jak je ubrać w słowa. Do tego kompletnie wypadłam z wprawy i aż mi wstyd :( Za wszelakie błędy przepraszam. Obiecuję, że poprawię się w przyszłych!
Mimo niedoskonałości mam nadzieję, że się podobało.
Pozdrawiam! Julss xx
Bardzo mi się podoba !!
OdpowiedzUsuńCzekam na następstwa tego rozdziału.
Życzę weny bo bez niej nie mamy jak funkcjonować.
Zapraszam do mnie, nowe opowiadanie o rozstaniu inaczej.
http://hopelessdreamalmostlover.blogspot.com/
xx
H.
Rozdział pożarłam jednym tchem! Byłam ogromnie ciekawa jak Ty to wszystko rozegrasz. To, że Max ujawni to, że jest zdrajcą zaskoczyło mnie, choć cichutko oczekiwałam, by to zrobił i by zobaczyć jego konfrontację z Charliem. Aż się bałam, że coś im zrobi. Albo że rzeczywiście, jak się wcześniej rozdzielili, że także Skye zostanie porwana.
OdpowiedzUsuńZaskakiwałaś mnie w tym rozdziale praktycznie cały czas. Nie spodziewałam się, że księga się odnajdzie (a bardzo dobrze, bo jak się okazuje jest ważna i musi być bezpieczna. Aż mnie korci by zapytać dlaczego, ale wiem, że mi nie powiesz :D). Wejście Liama było niezastąpione <3 Ale przede wszystkim jestem zadowolona, że Seth się znalazł! Szczerze powiedziawszy myślałam, że będą go szukać przez pół opowiadania, ale cieszę się, że nie podążyłaś za takim motywem. Ogromnie jestem ciekawa co przeżył, gdzie był i kim są ci prześladowcy!
Zauważyłam, że Charlie bardzo łatwo i bardzo dobrze potrafi ocenić emocje Skye. To jest urocze! :D
Ha! Charlie i kij bejsbolowy! <3 Czyżby to było natchnienie od Stilesa? :D
Pozdrawiam serdecznie! :* Mam nadzieję, że wktórce napiszesz kolejny. Nie mogę się doczekać, kiedy wreszcie dowiem się, co jest w tej księdze. No i oczywiście jaka była historia Setha!
W wolnej chwili zapraszam do siebie :)
Witaj! :)
OdpowiedzUsuńPierwszy raz tu natrafiłam i bardzo mi się spodobało! Pozwól, że się rozgoszczę! :D
Podoba mi się kombinacja między bohaterami i to przesłanie, że przyjaciół trzeba mieć blisko, a wrogów jeszcze bliżej. :) Dobrze, że Seth się odnalazł, pewnie jego historia będzie mega interesująco! :D No i Skye moim zdaniem jest bardzo urocza, polubiłam ją bez dwóch zdań! :)
Mam nadzieję, że wróciłaś na stałe, bo pokochałam Twoje opowiadanie! :)
Życzę Ci mnóstwo weny i czekam na nexta! :))
Pozdrawiam! ♥
Dziękuję za komentarz, kochana! :) Tak, mam zamiar juz zostać, chociaż kto wie, jak będzie z tą moją wena twórczą i czasem, eh.
UsuńCieszę się, że Ci się spodobało! :*
Pozdrawiam, Julss xx
Dziękuję za komentarze na moim blogu C: Obiecuję, że w najbliższym czasie nadrobię twoje opowiadanie ♥
OdpowiedzUsuńPozdrawiam K.T.
only-one-is-brave
Nie ma sprawy, bardzo spodobało mi się Twoje opowiadanie! :) tylko wróć mi Jera, hihi. :(
UsuńW takim razie z niecierpliwością czekam na Twoją opinię! :)
Pozdrawiam, Julss xx
Blog na prawdę bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Historia bardzo mi się spodobała, być może dlatego, że sama mam ostatnio w głowie wizję podobnego świata. Nie chodzi o usuwanie pamięci, ale... nie będę cię zanudzać. :) Miałam komentować twój blog a nie wymyślane przez mnie historię. Chcę powiedzieć, że świetnie udało ci się połączyć dwie rzeczy, które przerażają mnie najbardziej. Fakt grzebania w naszej pamięci i wizja wymyślonego świata. Nie mogę doczekać się następnego rozdziału i rozwinięcia historii. Mam nadzieję, że mnie nie zawiedziesz. :p
OdpowiedzUsuńLupo
Kurczę, szkoda że blog zawieszony od tak dawna :(
OdpowiedzUsuń