1 sty 2015

Chapter fifth.

Wewnątrz domu panował przyjemny klimat. Zaraz po przekroczeniu progu, Charliego ogarnęło ciepło. Skye zaproponowała gorące kakao i poleciła mu, żeby usiadł w salonie i ogrzał się przy kominku.
Chłopak nie zauważył, kiedy brunetka zdążyła tak szybko wrócić. Był zbyt oszołomiony zdarzeniami z ostatniej godziny. Skye niosła w rękach dwa kubki z parującym napojem. Postawiwszy je na szklanym stoliku, usiadła po turecku obok Charliego na dywanie. Z jej włosów skapywały leniwie zagubione krople, a makijaż trochę jej się rozmazał, ale nie specjalnie się tym przejmowała. Wpatrywała się za to w Charliego szeroko otwartymi czekoladowym oczami.
- Gdzie rodzice? - spytał, nie będąc jeszcze gotowym, by podjąć temat, z powodu którego się tutaj znalazł.
- Wyjechali. Ojciec miał jakieś sprawy do załatwienia za granicą i zabrał mamę ze sobą, żeby nie nudziła się w domu. Jestem sama z Sethem, który teraz prawdopodobnie śpi.
- Albo gra w Trylogię Taverby - dopowiedział Charlie.
- Nie wiem, co jest ciekawego w tej grze - stwierdziła Skye, a jej kąciki ust delikatnie się uniosły. - Chcesz ręcznik? Trochę zmokliśmy.
Chłopak pokiwał głową, a dziewczyna wstała i wyszła z salonu, by po chwili wrócić z dwoma białymi ręcznikami. Charlie gwałtownie przecierając swoje już i tak zmierzwione, mokre włosy, osłupiał, gdy jego spojrzenie przypadkowo powiodło na dziewczynę. Skye miała przymknięte powieki i delikatnie wycierała włosy od nasady aż po końce. Jej twarz była przepełniona dziwnym spokojem, który kajał rozhulane uczucia Charliego, przepełniał go melancholią, jak gdyby zatrzymał się czas. Nie wiedział, co może być pociągającego czy zmysłowego w takiej czynności jak wycieranie włosów, ale poczuł, że jego plecy przeszywa niespodziewany dreszcz, który być może był efektem spoglądania na brunetkę. Pośpiesznie jednak zrzucił to na nagłą zmianę temperatury i ogrzewanie się ciała.
- Charlie - powiedziała, odkładając ręcznik na bok. Jej włosy były teraz wilgotne i zmierzwione w taki sposób, że Charliego ogarnęło pragnienie, żeby ich dotknąć.
Co ja mam do tych włosów?! - zadał sobie w myślach i automatycznie się skarcił za takie uczucia.
- Hm? - wykrztusił rozproszony.
- Możesz mi teraz opowiedzieć, co się stało? - Jej głos był spokojny, jak gdyby mówiła do dziecka, które w każdej chwili mogło się rozpłakać i ściągnąć tłumy gapiów.
- Nie uwierzysz mi - stwierdził Charlie, kręcąc głową. Wziął do ręki kubek i napił się łyka kakao. Sparzył sobie język, ale nie zwrócił na to szczególnej uwagi. Starał się być całkowicie skupiony na Skye i rozmowie z nią.
- Skąd wiesz? - spytała, przekręcając głowę delikatnie w prawo. Jej wzrok przeszywał go na wskroś, tak że czuł się dziwnie skrępowany sytuacją, w jakiej się znalazł. Przeniósł spojrzenie na wzory na dywanie. Były to różnie uformowane fale i zygzaki, a razem tworzyły piorunujące wrażenie.
Charlie poczuł nagłą potrzebę ucieknięcia od rozmowy, kontaktu wzrokowego czy nawet tego ciepła, które ogarnęło jego ciało. Skye - jakby przeczuwając nadchodzący ruch chłopaka i jego niepewność - nakryła swoją dłonią jego spoczywającą na kolanie. Charlie nie dał po sobie poznać, jak bardzo zaskoczył go ten gest, zwrócił jedynie wzrok w jej stronę, analizując każdy milimetr jej twarzy, żeby czymś móc zająć szalejące myśli.
Twarz w kształcie serca o ciemnym kolorze była praktycznie pozbawiona jakiegokolwiek makijażu. Jedyne jego pozostałości widać było pod oczami w postaci czarnych smug po tuszu do rzęs, który musiał się rozmazać podczas stania na deszczu. Jej cera wydawała się niemal nieskazitelna, a chłopak był przekonany, że gdyby przejechał ręką po jej policzku, poczułby gładkość i delikatność jej skóry. Usta przybrały krwistoczerwony kolor, a ich pełny kształt wydawał się Charliemu idealny.
- Odpowiesz? - dociekała, ale nie natarczywie czy niespokojnie jak w rozmowie, którą przeprowadzili na zewnątrz.
- Sam nie do końca jestem co do tego przekonany - wydusił Charlie.
- W takim razie... Musisz mi opowiedzieć. - Dziewczyna szeroko się uśmiechnęła, co chłopak odebrał jako pozytywny gest przepełniony spokojem i chęcią pomocy. - Skoro nie jesteś pewny, warto się tym podzielić. Wtedy będziemy mogli oboje przeanalizować sytuację i sprawdzimy, czy jest to wiarygodne.
Charlie nie poznawał dziewczyny, która siedziała przed nim z dłonią na jego dłoni, uśmiechem przepełnionym szczerością i wilgotnymi, zmierzwionymi włosami. Nie znał Skye od tej strony i miał jedynie cichą nadzieję, że teraz nie gra, że taka jest naprawdę. Właśnie w tym momencie zapragnął opowiedzieć jej wszystko, nie zważając na konsekwencje.
Pomyślał uprzednio o słowach doktora, który poradził mu, żeby się do niej udał, bo tylko tej osobie może zaufać, po czym zdał relację z kilku ostatnich dni. Począwszy od wieczoru w klubie, kiedy to pierwszy raz naszła go wizja i dziewczyna znalazła go w łazience, poprzez kolejne bóle głowy i różne obrazy z odległej rzeczywistości, kończąc na wizytach u lekarza Knowltona. Gdy powiedział jej, jak się tutaj znalazł, dziewczyna miała lekko rozchylone usta, a oczy prawie wychodziły jej z orbit.
- Charlie... To nie jest realne - powiedziała powoli. - Może ktoś chce ci wyciąć jakiś kawał albo...
- To jak wytłumaczysz wizje albo tę księgę? - spytał rozgniewany Charlie. Wiedział, że Skye mu nie uwierzy, przynajmniej na początku, ale i tak poruszyła go jej reakcja i podejrzewanie żartu. Oczywiście Charlie też brał taką opcję pod uwagę, ale po relacjach dr Knowltona całkowicie odbiegł od tego pomysłu. Zbyt wiele faktów, które dałoby się potwierdzić albo - paradoksalnie - nie było by ich jak racjonalnie wytłumaczyć, opierając się wyłącznie na wpojonej rzeczywistości.
- Jest wiele sposobów, żeby wywołać u kogoś podobne halucynacje i ty dobrze o tym wiesz. A ta księga... Nawet jej nie przeglądnąłeś, więc nie wiesz, co jest w środku. Może to jakaś baśń albo kartki są puste?
- W takim razie możemy to sprawdzić - odparł podburzony, ale i podekscytowany. Nie rozumiał tylko, dlaczego do tej pory zwlekał z otwarciem i przeglądnięciem księgi. Mógł to zrobić za kamienicą, w samochodzie albo od razu po wejściu do domu Skye. Czemu więc dopiero teraz poczuł przemożną chęć poznania zawartości książki?
Bo jest z tobą Skye - szepnął jakiś cichy głosik w jego głowie, ale nie przywiązał do tego większej wagi. Ostatnie kilka dni było naprawdę pogmatwane, ale wydarzenia dzisiejszego wieczoru można by uznać za apogeum dziwnych, niewytłumaczalnych rzeczy, które spotkały Charliego. Pomyślał sobie, że gdyby w tamtym momencie w salonie pojawił się jednorożec, uznałby to za coś całkowicie normalnego i jeszcze zaklaskałby na jego widok.
Jednak to nie przytoczone stworzenie fantastyczne pukało do drzwi, tego Charlie był pewien. Skye zrobiła zdziwioną minę; widocznie również była zaskoczona gościem. Powiedziała ciche "wybacz na chwilę" i wstała, żeby pójść otworzyć drzwi.
- Co ty tu robisz? - W stłumionym głosie dziewczyny było słychać szok wywołany wizytą, ale również niejaką radość. Charliemu przemknęło przez myśl, czy nie odczuwa ulgi na widok gościa.
Może to był zły pomysł przyjeżdżać tutaj?
Odgonił od siebie te uczucia niepewności i wziął łyk kakao, które wciąż jeszcze dymiło w kubku. Omal by się nie zadławił napojem, ale to nie dlatego że był on gorący, tylko na widok osoby, która odwiedziła Skye.
Max miał lekko wilgotne włosy, a na jego skórzanej kurtce widać było krople deszczu. Na twarzy chłopaka nie malowało się zaskoczenie widokiem przyjaciela, ale może to dlatego że Skye go zdążyła jakoś uprzedzić, że przyjechał.
- Charlie, co cię tu przywiało? Seth wywalił cię z pokoju, bo był zbyt zajęty graniem? - Na twarzy Maxa malowało się rozbawienie. Uśmiechał się od ucha do ucha. - Dzwoniłem do niego przed chwilą i ledwo wydukał, co robi, taki był wciągnięty w tę Trylogię!
- Maniak gier jak widać - odparł zdezorientowany Charlie z cieniem wymuszonego uśmiechu na twarzy.
Nie miał zielonego pojęcia, co więcej mógłby powiedzieć. Czy zdradzić mu powód, dla którego się tutaj znalazł? A to właściwie nasuwało kolejne pytanie. Czy mając na myśli ten cały "powód", chodziło mu o to, czego się dowiedział o sobie, czy o to, że nie przyjechał do Setha tylko do Skye.
- Co tam popijasz? - spytał, podchodząc bliżej. Charlie z jakiegoś powodu wsunął księgę pod stolik, nim przyjaciel mógł ją spostrzec. Uświadomił sobie, że gdyby tak się stało, Max zacząłby zadawać wiele pytań, a Charlie nie miał ochoty powtarzać historii ze Skye. Chociaż ona i tak potraktowała go dość delikatnie. Zapewne w głębi uznała go za szaleńca, który postradał zmysły. Biorąc pod uwagę taką opcję, Charliego przeszedł niespodziewany dreszcz.
- Kakao - wydukał, wciąż zdezorientowany. - Po co przyjechałeś? - spytał, nim ugryzł się w język. Czuł, że musiał coś powiedzieć, bo jego sztywna postawa mogłaby nasunąć różne podejrzenia, ale to pytanie nie było chyba dobrym posunięciem.
Mimo to Max dalej wyglądał na niewzruszonego.
- Jak to co? Przyjechałem do swojej dziewczyny. - I jakby na potwierdzenie tych słów, złapał Skye za rękę, na co ta ledwo widocznie się zarumieniła.
- Kakao? A może herbatę? - spytała.
- Chętnie. Zrób kakao - odpowiedział, a dziewczyna pobiegła do kuchni.
- Rany, jak ty na nią działasz. - Charlie spróbował zażartować, żeby kumpel nie nabrał żadnych podejrzeń; czy to w sprawie Skye, czy po prostu jego zachowania.
- Ma się to coś. - Max zaśmiał się donośnie, a Charlie już prawie całkowicie się rozluźnił.
- Zaraz będę się zbierać. Nie wiesz, która godzina? Chyba zostawiłem telefon w aucie.
Przyjaciel podwinął rękaw i oczom Charliego ukazał się najnowszy model touchwatch'a*. Był to jeden z nowszych wynalazków, a co pół roku na rynek wypuszczano jego ulepszoną wersję. Wymsknęło mu się ciche "wow", na co Max uniósł wzrok i dumnie spojrzał na Charliego.
- Prezent od tatulka. Chyba myśli, że mnie jakoś przekupi na swoją stronę.
 Twoja rodzina ma dziwną sytuację - stwierdził nie po raz pierwszy Charlie i potrząsnął głową.
Rodzice Maxa żyli w jako takiej separacji, bo pewna sprawa ich poróżniła, ale Max nie chciał wyjawić nic więcej; możliwe, że nawet sam do końca nie wiedział, co się stało. Przyjaciołom powiedział tylko tyle, że normalnie wszyscy mieszkali razem, ale ojca prawie nie było w domu, a matka ciągle przesiadywała zamknięta w sypialni. Mogłoby to przypominać normalną sytuację w rozbitej rodzinie, jednakże trochę dziwne było to, że żadne z jego rodziców się nie wyprowadziło.
Myślę o tym, jak pokręconą Max ma sytuację, ale przynajmniej jego rodzina jest prawdziwa, czego chyba nie mogę powiedzieć o swojej. - Pomyślał Charlie i sposępniał.
- Sam tego nie ogarniam, więc nie dziwię się, że tak uważasz. A tak w ogóle dochodzi jedenasta.
- Idealna pora, żeby zmyć się do domu - stwierdził Charlie, wypił jeszcze łyk kakao i wstał dokładnie w tym momencie, w którym Skye weszła do salonu.
- Hej, idziesz już? - spytała nieco zaskoczona. Chłopak nie wiedział czy był to przejaw rozczarowania szybkim wyjściem, czy może dziewczyna odczuwała ulgę i powiedziała to jako wyraz udawanej grzeczności.
- Miałem nie wrócić późno - usprawiedliwił się i delikatnie uśmiechnął.
Właśnie zaczął się zastanawiać jak niezauważenie wyciągnąć księgę od dr Knowltona spod stoliczka, kiedy usłyszał huk przewracanego mebla na piętrze. Wszyscy troje spojrzeli w górę, jakby mogli przewiercić wzrokiem podłogę i zobaczyć, co stało się na górze.
- Chyba przegrał - stwierdził Max. Skye i Charlie spojrzeli na niego zszokowani, a on wzruszył ramionami. - Może tak odreagowuje złość. Wywali jakieś krzesło czy coś i po krzyku.
Kiedy nastąpił kolejny, aczkolwiek cichszy, dziwny odgłos, Charlie się zaniepokoił.
- Seth? - Skye krzyknęła, podchodząc do schodów. - Seth?! Wszystko okay?
Jednak odpowiedziała jej głucha cisza, więc dziewczyna wybiegła na górę, a Max pognał za nią. Charlie bez zastanowienia zrobił to samo i za chwilę wszyscy troje stali przed wejściem do pokoju Setha.
- Seth! - Skye zadudniła pięścią w drzwi. - Zamknięte, dlaczego to jest zamknięte?! - zwróciła się do towarzyszących jej przyjaciół. Na jej twarzy Charlie odczytał przerażenie.
Coś było mocno nie tak.
 - Odsuń się - oznajmił Max, a ta wykonała jego polecenie bez słowa. Chłopak cofnął się o metr, po czym z całej swojej siły kopnął w drzwi. Przeklął rozwścieczony. - Są za mocne.
- Spróbujmy razem - powiedział Charlie, a jego przyjaciel kiwnął głową.
Ponowili wcześniejszy ruch Maxa, co przyniosło oczekiwane skutki dzięki podwojonej sile. Drzwi leżały teraz na podłodze pokoju Setha, a zawiasy, z których je wyrwali, skrzeczały, jak gdyby wyrwano je z prądu.
- Ktoś przy nich grzebał - stwierdził Max, ale właściwie mówił wyłącznie dla siebie, bo pozostała dwójka rozglądała się po zdemolowanym pokoju.
Fotel i inne półki były powywracane, książki leżały na ziemi, touchter** miał roztrzaskany ekran, kołdra spadła z łóżka, a pierze z podziurawionej poduszki unosiło się po całym pokoju.  Nie to było jednak najgorsze. Charliego przeraził widok odrobiny świeżej krwi na dywanie, zaraz przy oknie, które było otwarte; dół pociętej firanki wywiewało na pole. Skye podbiegła do otworu, a za nią Charlie. Max dalej rozglądał się po sypialni.
Oboje wyglądający za okno ujrzeli tylko daszek, który miał chronić taras przed deszczem oraz taflę basenu zmąconą ulewą. Nic nadzwyczajnego. Charlie spojrzał na Skye, która miała twarz we łzach. Wtem wszyscy odwrócili się, bo ich uszu dosiągł głośny pisk opon odjeżdżającego samochodu. Cała trójka zbiegła na dół, a gdy wybiegli przez otwarte drzwi na dróżkę z kamienia, ujrzeli pustą ulicę skąpaną w deszczu i tylko jeden samochód, którym przyjechał Charlie.
Wtem chłopak coś sobie uświadomił.
- Czy któreś z nas otworzyło te drzwi?
- Cholera! - krzyknął Max, a w jego oczach widać było zdenerwowanie i szok. Natomiast kiedy Charlie spojrzał na Skye, kolana się pod nim ugięły.
Dziewczyna stała jak słup bokiem do niego. Po jej policzkach łzy ciekły strumieniami, co mógł dostrzec, mimo że deszcz padał bardziej ulewnie niż wcześniej. Trzęsła się i stała z lekko rozchylonymi ustami, wpatrując się w pustą przestrzeń przed nią.
Charlie zapomniał o tym, co przed chwilą zaczęło go zastanawiać. Usłyszał tylko, jak Max krzyczy, że pójdzie sprawdzić dom. Momentalnie znalazł się przy przyjaciółce.
- Skye? - spytał głośno, chcąc przekrzyczeć deszcz łomoczący o dachówki, chodnik, ulicę i samochód. - Skye.
Kiedy dziewczyna wciąż stała odrętwiała, nie dając znaku życia, Charlie chwycił ją za ramiona i obrócił w swoją stronę. Wtedy dokładnie przyjrzał się wyrazowi jej oczu i nie mógł powstrzymać smutku zalewającego jego ciało.
- Seth - wyszeptała tak cicho, że Charlie nie był w stanie tego usłyszeć, natomiast bez problemu wyczytał to z ruchu jej warg. - Seth, Seth... On zniknął. - Mówiła coraz głośniej. -Nie ma go, nie ma! Kto to zrobił, Charlie?! Gdzie on jest?! Gdzie Seth?!
Jej szok całą sytuacją zastąpiła paranoja. Prawdopodobnie w końcu dotarło do niej, co się tak naprawdę stało. Charlie był w rozsypce. Nigdy jeszcze nie widział Skye w takiej sytuacji, ale też nigdy w życiu nie porwano nikogo na jego oczach. A tym bardziej jeżeli był to jego najlepszy przyjaciel i brat dziewczyny, która właśnie zamarzała z zimna i usychała ze smutku i złości na jego oczach.
Charlie przytulił ją do siebie, gdy rozpłakała się na dobre. Pocierał dłońmi jej plecy w geście pocieszenia i rozgrzania, szeptał jej do ucha kojące słowa, chociaż nie wiedział, czy do niej w ogóle docierają. Kiedy wyczuł, że trochę się uspokoiła, lekko ją odsunął, by móc jej spojrzeć w oczy, które oboje mieli przymrużone. Deszcz trochę zelżał.
- Skye - powiedział głośno i wyraźnie; tak, by mogła go zrozumieć. Dziewczyna jednak spuszczała głowę za każdym razem, kiedy ich spojrzenia się spotykały. - Skye! - krzyknął i ujął jej twarz w dłonie, by przestała się szamotać. Czuł, że jej ręce opierają się na jego talii. - Znajdziemy go. Rozumiesz? Obiecuję ci to. Znajdziemy go. - Powtarzał te słowa jak mantrę, żeby wpoić jej to do głowy. Nie miał pojęcia, co lepszego mógłby teraz zrobić.
Jego czoło powoli oparło się o jej czoło, zamknęli oczy, a ich oddechy stały się równomierniejsze. Dziewczyna przestała chlipać. Charlie czuł, że ten gest ją uspokajał.
Powoli jego ręce opadły na jej ramiona. Stali tak mokrzy od deszczu, oparci czołami o siebie, trzęsąc się z zimna, dopóki ciemnowłosa nie wypowiedziała słowa "dziękuję". Wtedy Charlie pogłaskał ją po policzku i posłał jej pokrzepiający uśmiech.
- W środku coś wymyślimy - powiedział i pociągnął ją do domu. - Max?! - krzyknął, kiedy już zamknął drzwi wejściowe. - Max, gdzie jesteś?!
Nastąpiła chwila dłużącej się, ponurej ciszy, przerywana jedynie trzaskaniem ognia w kominku.
- Max?! - zawołał raz jeszcze, znacznie głośniej. Ogarnęła go trwoga, że chłopakowi Skye też się coś stało.
- Jestem u góry! Chyba mam jakiś ślad! - Usłyszał głos przyjaciela dobiegający z piętra i odetchnął z ulgą.
- Idź do niego - zwrócił się do Skye - a ja zaraz przyjdę.
Był przekonany, że dziewczyna pobiegnie pędem do góry, ale tak się nie stało. Stała wpatrzona w niego, a na jej twarzy malował się strach pomieszany ze smutkiem.
- Tylko na siebie uważaj, proszę - wyszeptała ze ściągniętymi (z przejęcia się) brwiami.
- Za minutkę do was dołączę, obiecuję - zapewnił ją.
Skye zbliżyła się do niego, nie zmieniając swojej miny, która wyrażała obawę i strach. Dzieliło ich jakieś dziesięć centymetrów, gdy nagle dziewczyna skuliła się i wyminęła chłopaka, biegnąc po schodach do Maxa. Charlie dopiero teraz zdał sobie sprawę z dwóch rzeczy.
Pierwsza: jak dziwne było to, co przed chwilą się wydarzyło pomiędzy nim a Skye, ponieważ nagle odczuł powracającą niechęć do tej dziewczyny.
Druga: wstrzymywał oddech od momentu, w którym obiecał jej, że zaraz przyjdzie.
Potrząsnął głową, chcąc się wyrwać z myślenia o dziewczynie i przypomniał sobie, po co został na dole.
Kilkoma susami znalazł się przy stoliczku w salonie, pod którym wcześniej pospiesznie schował księgę od dr Knowltona. Nie odczuł wielkiego zdziwienia, kiedy jej tam nie zastał, ale zdenerwowanie urosło do granic możliwości.
Porwanie Setha miało związek ze sprawą, która dotyczyła Charliego i jego przeszłości - tego był teraz pewien. Jedyna rzecz, z której mógł się dowiedzieć choćby ziarnka prawdy, oraz która była dowodem na to, że rzeczywistość wcale nie była taka, jaką mu do tej pory wpajano i przedstawiano, zniknęła. Została skradziona.
W jego głowie każdy mały element tego wieczora zaczął się składać w jedną z kilku całości, które - kiedy już będą wszystkie ułożone - pozwolą mu poznać prawdę.
Jedna taka całość z głowy.
Teraz wiedział, kto jest z nim, a kto przeciwko niemu.
Nie zwlekając ani chwili dłużej, pognał do góry, skąd dobiegały go głosy jego przyjaciół. A raczej przyjaciółki i wroga.

∞∞∞∞∞

* - nowoczesny zegarek na rękę. (Tu postarajcie go sobie wyobrazić, jak tylko chcecie)
** - nowoczesna wersja komputera. Duży dotykowy ekran zazwyczaj jest wbudowany w deskę, która prostopadle (trochę pod kątem) łączy się z biurkiem. Chyba że macie lepszą wizję tego urządzenia :)


Z okazji Nowego Roku, moi kochani! Z nowym rozdziałem nie zwlekałam tyle co z poprzednim. (+ Wybaczcie nierówne akapity, wciąż nad tym pracuję.) Szczerze powiedziawszy, zaskoczyłam sama siebie. Nie wiedziałam do końca, jak w tym rozdziale poprowadzę rozwój wypadków, ale nie spodziewałam się, że skończy się to aż tak... tragicznie. Właściwie nawet nie wiem, czy jestem choć trochę dobra w pisaniu takich scen, jak powyżej wam się ukazała. A z resztą.
Sprawy się trochę pokomplikowały. Seth zniknął, księga została skradziona i ktoś tu okazał się wrogiem. Charlie jednak ma łeb do takich rzeczy jak widać, bo szybko zdołał poskładać pasujące elementy. Wam też się to udało? Od początku podejrzewaliście, że Max może być tym złym? I najważniejsze pytanie: PODOBAŁO SIĘ?
Czekam na wasze opinie! :)




A z okazji Nowego Roku chciałabym Wam wszystkim życzyć, żeby 2015 był jeszcze lepszy niż poprzednie lata, żeby Wasze postanowienia weszły w życie, a nie tylko trwały w głowie, żebyście byli szczęśliwi, zdrowi i przeżywali dużo niesamowitych chwil ze swoimi przyjaciółmi i rodziną! A wszystkim amatorskim pisarzom w blogosferze życzę dużo weny i czasu, żeby pomysły Wam się nie skończyły i żebyście czerpali z tego jak najwięcej radości, bo to w życiu jest najważniejsze! Mam nadzieję, że Sylwester się udał i nie przegapiliście północy! <3 Jeszcze raz wszystkiego najlepszego i spełnienia marzeń. 2015 BE GOOD!

5 komentarzy:

  1. Świetny,jak zawsze. Gdybyś mi nie napisała na blogu o nowym rozdziale pewnie bym zapomniała. Pozdrawiam i nawzajem :***

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow, jestem pod wrażeniem, zrobiło się bardzo dramatycznie! Mam nadzieję, że Seth gdzieś tam jest, cały i zdrowy i, że niedługo wszystkie mroczne tajemnice się wyjaśnią. Uh, szkoda tylko, że to Max jest tym złym, strasznie polubiłam ten jego zadziorny charakterek xD
    Pozdrawiam serdecznie i również życzę, żeby ten rok był najlepszy ze wszystkich.
    A, i zapraszam do siebie, bo wreszcie sama wzięłam się do roboty i napisałam I rozdział ;) http://handlarze-smierci.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. OMG. Ten rozdział był po prostu EPICKI! Naprawdę, czytałam z zapartym tchem!
    Nie zdziwiłam się, że Skye nie uwierzyła w słowa Charliego, choć miałam małą iskierkę nadziei, że jednak będzie wiedziała coś więcej. W każdym razie, zachowała się wspaniale, ponieważ nie wierząc i próbując wytłumaczyć wszystko racjonalnie, nie wyśmiała chłopaka, ani nie pomyślała, że jest psychicznie chory.
    A co się działo potem!
    Mam nadzieję, że Seth jest żywy! Polubiłam go bardzo i mam nadzieję, że niedługo sprawa jego pobytu się rozwiąże i Charliemu uda się go jakoś sprowadzić z powrotem.
    No nie! Max jest zły? Tego to już w ogóle kompletnie się nie spodziewałam! Kiedy nie zdziwił się, że zobaczył Charliego w mieszkaniu Skye, trochę sama się zdziwiłam, ale odrzuciłam jakąkolwiek złą myśl o nim. A tu jednak takie coś!
    No i księga! Ubolewam, że została skradziona. Byłam strasznie ciekawa co zawierała.
    Mam nadzieję również, że nic się nie stanie Skye, skoro Max jest zdrajcą. Skoro sama do niego poszła... Oby Charlie pojawił się na czas!
    Jeszcze raz: rozdział był mega! Warto było tyle na niego czekać! Mam jednak nadzieję, że wkrótce pojawi się następny! :*
    Pozdrawiam serdecznie ;)
    Zapraszam do siebie :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie dziwię się, że Skye nie uwierzyła Charliemu. W końcu to całkiem coś przeciwnego do tego, czego się uczyła, co zna i tak dalej.
    A potem ta akcja z Sethem! (ach, uwielbiam to imię) Kurczę, mam nadzieję, że go znajdą, no i oczywiście księgę! I że pomiędzy Charliem, a Skye będzie coś więcej, bo jakoś tak słodcy są ;)
    Pozdrawiam,
    Sparks ;*
    http://essence-of-spark.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Cześć!
    Rozdział wyszedł ci naprawdę genialnie! Akcja coraz bardziej się rozkręca, wszystko coraz bardziej zaskakuje, jestem zachwycona! Bardzo podoba mi się rodzący wątek miłosny z Charlie i Skye ♥ A co do reszty... No, trochę się zakręciłam, gdy okazało się, że Max jest zły! Nie spodziewałam się tego po nim :( Nie rozumiem, dlaczego ich zdradził... I do tego ta księga! A co z Sethem? Co się z nim stało? Gdzie on jest i kto go porwał? Mam za dużo pytań >.<
    Pozdrawiam ;*
    the-soul-of-thunder.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Wpadłeś/aś na bloga? Przeczytałeś/aś jakiś rozdział? Skomentuj, wyrażając przy tym opinię pozytywną lub negatywną – każda sprawia, że mobilizuję się do dalszej pracy nad opowiadaniem i moim stylem. Naprawdę cieszy świadomość, że ktoś czyta i zostawia po sobie ślad. Nie kryjcie się, to wiele dla mnie znaczy! :)