24 cze 2014

Chapter one.

Słońce powoli chowało się za horyzontem, pozostawiając na niebie mieszaninę pięknych, delikatnych barw. Za krótką chwilę ten widok miało zastąpić granatowe, jednolite niebo, dlatego Charlie stał wpatrzony w odległą nicość, dokładnie obserwując zmieniającą się kolorystykę sklepienia. Rozmyślał o tym, co ludzie żyjący na Ziemi kilkaset lat temu wyobrażali sobie, patrząc w niebo. Czy spodziewali się, że świat aż tak bardzo się nie zmieni? Możliwe, że zakładali liczne anomalie pogodowe, rozpowszechnienie dziwnych maszyn, które przejęłyby wszystkie obowiązki ludzi albo naloty kosmitów z planet, o których istnieniu nie mieli pojęcia. Możliwe, że niektórzy myśleli nawet, iż świat z tak dobrze rozwiniętą techniką, która pnie się ciągle w górę, długo nie wytrzyma i po prostu nastąpi jego koniec, czy to przez ludzi zamieszkujących Ziemię, czy to przez inne czynniki, których nasi przodkowie na pewno wymyślali wiele.
Rozczarowaliby się lub nie, świat nie zmienił się tak, jak większość tego oczekiwała. Samochody, owszem, zyskały o wiele większe możliwości, ale nie latały, jakby można było przypuszczać - stwierdzono, że po to są drogi, by z nich korzystać. Roboty można było spotkać tylko w laboratoriach, kosmici dalej nie złożyli żadnej wizyty, a domy i ulice wyglądały nawet lepiej niż przed tysiącem lat. Mieszkania były nowoczesne i niektóre gadżety mogłyby zaskoczyć wynalazców z dwudziestego pierwszego wieku, ale to wciąż nie to, co przedstawiali w filmach. Świat był piękny i Charlie dostrzegał to w każdy możliwy sposób. Oczywiście ludzie pozostali dalej podłymi kreaturami, myślącymi tylko o sobie, ale tego najwidoczniej nic nie mogło zmienić.
- Charlie, jesteś głuchy czy jak? - Rozbrzmiał już któryś z kolei dźwięk klaksonu. Charlie oderwał wzrok od zmieniających się kolorów sklepienia i spojrzał na osobę, której spodziewał się tutaj grubo ponad piętnaście minut temu.
- Nie spieszyłeś się, jak widzę - odpowiedział Maxowi obojętnym tonem i ruszył powoli w kierunku TRV050 swojego przyjaciela.
Max jak zwykle uśmiechał się od ucha do ucha, a jego oczy błyszczały z podniecenia. Zawsze się takie robiły, kiedy chłopcy planowali coś genialnego, takiego jak - na przykład - wyjazd do klubu. Ubrany był w ciemną koszulkę, a na oczach miał przeciwsłoneczne okulary.
"Ciekawe po co, skoro słońce już zaszło i została tylko poświata jako znak, że w ogóle tam było", przemknęło przez myśl Charliemu.
- Przy twojej ulicy są zbyt duże ograniczenia, jeżeli chodzi o szybką jazdę - stwierdził, uprzednio robiąc delikatną podkówkę z ust.
- Kto by pomyślał, że ty przestrzegasz jakichkolwiek zasad, Terryson. - Charlie pospiesznie zajął miejsce pasażera i od razu odjechali. - Gdzie reszta?
- Jedziemy po Skye i Setha, Liam ma tam już być ze swoją niunią.
- Czemu ją tak nazywasz? - Charlie po raz pierwszy usłyszał z ust kumpla takie słowo jako określenie Layli, dziewczyny Liama.
Max zbył jego pytanie machnięciem ręki i wpatrzył się w drogę przed sobą. Po kilku minutach parkował już na podjeździe posiadłości Price'ów. Tutaj nie musiał nawet zbliżać ręki do klaksonu, bo drzwi wejściowe od razu otworzyły się na oścież i ich oczom ukazała się roześmiana Skye.
         - Max! - krzyknęła melodyjnie, a jej głos rozniósł się po całym podwórku. Mimo że była w wysokich szpilkach, udało jej się w mgnieniu oka podbiec do samochodu i obdarzyć Maxa soczystym buziakiem - chłopak zawczasu otworzył szybę, wiedząc chyba, co może nastąpić.
Charlie wywrócił oczami na ten widok i wpatrzył się z powrotem w drzwi domu, oczekując swojego przyjaciela. Nie lubił Skye, w tej kwestii nie było co się oszukiwać. Takie dziewczyny jak ona drażniły go chyba najbardziej. Lalunie z wiecznie mocnym makijażem i sztucznym uśmiechem doprowadzały go do szału. Los chciał, że akurat ona była siostrą jednego z jego przyjaciół i dziewczyną drugiego z nich. Co jak co, niunią to Max mógłby sobie nazwać swoją rozpuszczoną Skye, a nie ułożoną Laylę.
Droga zleciała Charliemu bardzo szybko, ponieważ całkowicie się wyłączył, nie chcąc słyszeć rozmowy zakochanych gołąbeczków. Pod klub zajechali spóźnieni, więc Liam spojrzał na nich spode łba, on i Layla trochę wymarzli, oczekując ich na zewnątrz. Nawet nie musieli pytać - oboje wiedzieli, że wina leży po stronie Maxa. Pospiesznie udali się do środka, bo zaczynał wiać coraz silniejszy wiatr, co powodowało gęsią skórkę u niektórych z paczki, a szczególnie u Charliego - jakby jego skóra była przystosowana jedynie do ciepła - nawet delikatny powiew wiatru mógł wywołać w nim dreszcze zimna.
Odwiedzali ten klub już od jakichś paru miesięcy i tu też się najlepiej bawili. Ochroniarze przeszli z nimi na "ty", a kilkoro stałych bywalców witało ich już od progu. Wystarczyło go przekroczyć i momentalnie zaczynała się zabawa; inny świat, w którym paczka przyjaciół mogła przebywać cały czas.
Jak zawsze było tam tłoczno, a w powietrzu roznosił się zapach potu tańczących nastolatków. Charlie razem z Sethem udali się najpierw do baru, natomiast pozostała czwórka poszła na parkiet.
- Chyba muszę znaleźć sobie dziewczynę - oznajmił niespodziewanie Seth, kiedy urocza blond barmanka podała im napoje. Charlie spojrzał na niego jak na wariata.
Seth był jednym z tych bardziej dziecinnych siedemnastolatków, dla których liczyły się gry i dobre towarzystwo. To Charlie właśnie lubił w Sethcie - w niczym nie przypominał sarkastycznego, wywyższającego się Maxa, ani nie był taki sztywny jak Liam. Był po prostu... dobry. To właściwie jeszcze dziecko, które wyglądało na piętnaście lat, a wniosek był prosty - widocznie w brzuchu jego mamy musiały wystąpić jakieś nieznane lekarzowi powikłania i to Skye dostała wczesną dojrzałość, jemu pozostawiając chęć do korzystania z życia i grania w Trylogię Taverby. Warto wspomnieć, że Skye i Seth to bliźnięta dwujajowe, a czasami naprawdę bardzo łatwo było o tym zapomnieć, ponieważ ta dwójka diametralnie się od siebie różniła. Ciężko byłoby znaleźć kilka cech, które czyniłyby ich podobnymi sobie.
- Jeszcze nic nie wypiłeś, a już gadasz jakieś głupoty? - Charlie uznał to za żart, dlatego całkowicie zbył oświadczenie przyjaciela. Seth nie lubił drążyć tematów, więc po prostu wzruszył ramionami i upił łyk Colaburna.
Po kilkunastu minutach do pijącej dwójki dołączyli pozostali. Skye wisiała na ramieniu Maxa, który w ogóle nie zwracał na nią uwagi, jak gdyby był nią zmęczony. Zamówił colę z whisky, a dla swojej dziewczyny wziął wodę z cytryna.
Charlie właśnie przyglądał się jak Layla z Liamem gdzieś odchodzą, gdy coś tak silnie zabolało go w głowie, że aż syknął. Trwało to zaledwie parę sekund, ale i tak rozejrzał się w obawie, czy żaden ze znajomych niczego nie dostrzegł. Odetchnął z ulgą, zauważając, że byli całkowicie zajęci sobą. W minutę skończył sączyć swojego drinka, kiedy poczuł kolejny, tym razem silniejszy ból. Bez słowa odłożył na blat szklankę i pobiegł do męskiej łazienki. Oparłszy dłonie o brudną umywalkę, opuścił głowę luźno w dół, a jego oddech stawał się coraz szybszy. Wymsknęło mu się nawet dość głośne "auć", kiedy ból wrócił - tym razem z potrójną siłą, ale nie tylko to było inne. On nie przemijał. Wciąż trwał, a ta chwila była najbardziej przedłużającą się w życiu Charliego. Wtem, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, przestał czuć aż tak silne kłucie, bo przygniotło go coś innego, coś zupełnie różniącego się od bólu, ale wystarczająco zaskakującego, by ten ból przyćmić. Przecierał oczy, by móc powrócić do śmierdzącej łazienki klubu, ale nie dał rady. Obraz nie znikał, a on stawał się coraz bardziej podenerwowany.
Wielki plac, brak asfaltu na drodze, tylko ziemia i kurz. Tłumy ludzi, ubranych w różne dziwne, staroświeckie stroje, które Charlie znał tylko z książek historycznych i programów dokumentalnych. Po chwili zdał sobie sprawę z tego, że było to targowisko w jakimś zapyziałym odludziu. Tylko skąd taki obraz w jego głowie? Niespodziewanie przed jego oczami pojawił się mały chłopczyk z czarnymi włosami i szerokim uśmiechem. On.
- Tato, co tu się dzieje? - spytał, przyglądając się wysokiej postaci. Perspektywa obrazu niestety nie dawała możliwości ujrzenia twarzy mężczyzny, ale to przecież musiał być jego ojciec - Trevor.
- Nie zadawaj pytań, tylko patrz, Charles. To twoja przyszłość.
Charles? Charlie nie mógł zrozumieć, dlaczego ojciec zwrócił się do niego w ten sposób. Wzrok dzieciaka przeniósł się na lewo i odrobinę w górę, gdy wizja po prostu zniknęła. Charlie mógł już otworzyć oczy, ale gdy to zrobił, ze zdziwieniem stwierdził, że wolałby chyba dalej mieć je zamknięte, dlatego że były całe zaczerwienione, a policzki go paliły. Przecież nie płakał, dlaczego więc jego oczy przybrały taką barwę? Widział w lustrze, jak krople potu spływały mu po skroniach, a on sam ciężko oddychał. Co to było?
W momencie, gdy wycieńczony osuwał się po ścianie z podkulonymi nogami, drzwi od łazienki skrzypnęły. Charlie przeklął w myślach, modląc się tylko o to, żeby to nie był jeden z jego kumpli. Ciekawe, co by pomyśleli, widząc go w takim stanie. Może założyliby, że coś brał?
- Charlie? - Usłyszał znajomy melodyjny głos i zaczął się zastanawiać, dlaczego obawiał się, że jego koledzy tu wejdą, zapominając całkowicie o towarzyszącej im jednej z dziewczyn, tak wścibskiej laluni.
- Jesteś w męskiej toalecie - powiedział lekceważąco, uprzednio uświadamiając sobie powód, dla którego wcześniej nie brał Skye pod uwagę.
- Źle się czujesz? - spytała, ignorując jego oschły ton.
- Trzymaj się z daleka - warknął tylko, podpierając głowę na łokciach.
- Co ja ci takiego zrobiłam, Charlie? - Nie widział twarzy Skye, ale mógł się domyślić, wnioskując po tonie jej głosu, że w jakiś sposób ją zranił swoim zachowaniem. Kiedy podniósł głowę, dziewczyny już nie było.

∞∞∞∞∞

Charlie otworzył drzwi do domu. Był bardzo zmęczony po przejściu prawie dwudziestu kilometrów na nogach, a do tego wciąż bolała go głowa po dziwnej wizji.
Przechodząc przez korytarz, dostrzegł rodziców, oglądających telewizję.
- Tak wcześnie, Charlie? - Judy nie ukrywała zdziwienia widokiem syna przed północą.
- Źle się poczułem - odparł bez przekonania i już chciał iść na górę, gdy coś mu się przypomniało. - Tato... Czy byliśmy kiedyś na jakimś targu albo może... inscenizacji średniowiecza?
Charlie przyglądał się ojcu, który wyglądał, jakby syn niesamowicie go zaskoczył. Trevor nie mógł wykrztusić słowa, dlatego Judy wzięła sprawy w swoje ręce.
- Nic takiego sobie nie przypominamy, a co?
- Nic, nic. Tak po prostu pytam - odparł zmieszany i wbiegł po schodach do swojego pokoju.
Długo się nie zastanawiając, położył się na łóżku i zamknął oczy.
- Charlie? - Usłyszał po jakichś kilkunastu minutach. Prawie udało mu się zasnąć, więc wściekły, że wyrwano go z tego stanu, zakopał się jeszcze bardziej pod kołdrą.
Poczuł delikatnie uginający się pod nowym ciężarem materac i ktoś złapał za róg poszewki od jego nakrycia, odkrywając kawałek jego twarzy, tak że był w stanie dostrzec, kto się dosiadł. Przed oczami ukazała mu się zmęczona twarz uśmiechniętej mamy.
- Opowiedz mi - usłyszał tylko. Ta prośba podziałała jak jakiś impuls. Charlie od razu podniósł się na rękach i westchnął głośno. Był bardzo zżyty z mamą, dlatego ciężko mu było zataić to, co zobaczył.
- Miałem jakąś dziwną wizję... Jakby wspomnienie. Nie wiem, jak to nazwać, bo niczego takiego nie pamiętam, ale... - Westchnął ze zrezygnowaniem. - To trudne do wytłumaczenia.
Gdy uszu Jodie dobiegły słowa syna, wyraźnie widać było zmieszanie, jakie pojawiło się na jej twarzy, ale szybko się otrząsnęła.
- Nie mam pojęcia, co to mogło być, ale nigdy nie byliśmy w takim miejscu, Charlie, więc prawdopodobnie to tylko twoja wyobraźnia, może coś wypiłeś albo...
- Wiem, co widziałem - przerwał jej roztargniony. Nie znosił, jak ktokolwiek wmawiał mu coś, czego nie zrobił albo coś, co wiedział, że nie jest prawdą.
Kobieta westchnęła z politowaniem i wstała. Zamykając drzwi, szepnęła ciche dobranoc i szybko opuściła pokój.
Trevor stał już przy telefonie w kuchni, gdy przekroczyła jej próg.
- Nie za późno? - spytała, marszcząc brwi. Powoli kroczyła ku mężowi.
- Na pewno nie śpi - mężczyzna odparł głosem wyzutym z jakichkolwiek emocji i pospiesznie wybrał numer do doktora Knowltona.

∞∞∞∞∞


Tak i oto jest rozdział pierwszy. Dodaję go już dzisiaj, bo jutro wieczorem prawdopodobnie wyjeżdżam za granicę na kilka dni. Liczę, że się spodobało. Jakie macie odczucia po pierwszym i równocześnie dość ważnym rozdziale?

         P.S. Rozdział zbetowany przez Naele, dziękuję! :)

23 komentarze:

  1. Cudoooo :* Zakochałam się w tym rozdziale. Na początku cudowne życie Charliego, apotem ta wizja. Ciekawi mnie co miał oznaczać ten targ. Pierwsze co mi przyszło na myśl, to to że Charlie jest jakimś królem, czy czymś w tym rodzaju. Jestem ciekawa, czy rodzice mu o tym powiedzą i jak zareaguje doktor, na wieść, że usuwanie wspomnień nie działa. Już nie mogę się doczekać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W kolejnych rozdziałach na pewno się dowiesz, a Twoja ciekawość zostanie zaspokojona. :D
      Pozdrawiam. :)

      Usuń
  2. Super ^^.
    Nie mogę doczekać się reakcji doktora na wieść o jego nieudanym eksperymencie i co jeszcze przypomni sobie Charlie.
    Czekam na więcej :).
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dam znać, kiedy pojawi się kolejny rozdział.
      Pozdrawiam. :):*

      Usuń
  3. "...i wpatrzył się w drogę przed siebie" - w drogę przed sobą :)
    "...bo on i Layla trochę wymarzli na polu." - to "pole" trochę mi się kojarzy z polem uprawnym :P
    "...to bliźnięta dwujajowe, a czasami naprawdę bardzo łatwo o tym zapomnieć, ponieważ ta dwójka diametralnie się od siebie różni." - tak zazwyczaj jest przy dwujajowych :) to jednojajowe bliźnięta często są niemal nie do odróżnienia. To tak nawiasem mówiąc.
    Och, gdybym tylko u siebie potrafiła znaleźć błędy... życie byłoby prostsze :)

    Bardzo się cieszę, że mnie tu zaprosiłaś! Pomysł z usuwaniem pamięci i późniejszymi komplikacjami uważam za GENIALNY! Na prawdę... że też ja na to wcześniej nie wpadłam :) Żartuję :D
    Serio, bardzo mi się podoba.
    To oczywiście dopiero 1 rozdział, ale jestem ciekawa jak to dalej rozegrasz. Na pewno wpadnę jeszcze raz :)

    Pozdrawiam serdecznie
    Parabola... ta z LnM, bo widziałam, że pojawiła się też jakaś inna osóbka o tym nicku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje za wyszukanie błędów :) Co do tych bliźniąt... chodziło mi właściwie o to, że bardzo łatwo jest zapomnieć o tym, że są rodzeństwem, a co dopiero bliźniętami przez ich różnice. :)
      Cieszę się, że Ci się spodobało, poinformuję, kiedy pojawi się coś nowego.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  4. Jejuu jakie to genialne! <333
    Naprawdę piękne. Początek pełen przemyśleń, później rozwinęła się nieco akcja, no i końcówka... <3
    Wybacz, że znów tak późno. Niestety, muszę Cię ostrzec, że będziesz się musiała do tego przyzwyczaić. Wiecznie nieogarnięta i mająca zaległości w notkach, tak, to właśnie ja. ;) Mam nadzieję, że nie będziesz mi miała tego za złe.
    Jak na razie te wszystkie imiona jedynie mieszają mi się przed oczami i za chwilę pewnie nie będę pamiętać, kto jest kim. Ale razem z kolejnymi rozdziałami myślę, że je potem zapamiętam, więc wybacz, jeśli w którymś momencie pomieszam bohaterów.
    Charlie oczywiście z miejsca zdobył moją sympatię. W zasadzie jeszcze niewiele o nim wiem, ale już mu kibicuję. I ta jego wizja... Co to było?
    Max... Taki laluś, przynajmniej ja odniosłam takie wrażenie, być może błędne. Ale mimo to i tak go z jakiegoś powodu lubię. W zasadzie nie zdążyłam jeszcze nikogo tu znienawidzić. :D
    Skye... Irytują mnie zwykle tego typu paniusie. I choć ona wydaje się być jedną z nich, też jeszcze nie zdążyła mnie zdenerwować, więc jak na razie ma u mnie czyste konto.
    Dobrze... rozpiszę się może więcej o postaciach, gdy już się z nimi jakoś zżyję. :D
    Ale jestem ciekawa dalszych wspomnień Charliego. Co takiego ukryli przed nim rodzice? Mam nadzieję, że niedługo się dowiem.
    Na błędy jakoś zbytnio nie zwracałam uwagi, rzucił mi się w oczy chyba tylko jeden źle postawiony przecinek. Ale z tym to każdy ma problemy, nawet najlepsi. ;)
    Weny, weny i jeszcze raz weny! <3
    Pozdrawiam serdecznie!
    Eveline

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie przejmuj się, mam tak samo! Nie liczy się kiedy, ale że w ogóle wpadniesz! <3 No i do tego wszystkiego... jak mogłabym mieć Ci za złe Twoje rzekome "spóźnialstwo", skoro kiedy wchodzisz, to czytasz i komentujesz... i Ci się to podoba! A to najważniejsze. :)
      Charlie jest cudowny, haha, przynajmniej moim zdaniem. Samo to, że twarzy użycza mu mój idealny Dylan O'Brien, zmusza mnie do polubienia tej postaci. :D Nie wiem, czy kojarzysz serial teen wolf? A! Nieważne.
      Co do Skye to, no... dziewczyna może wszystkich zaskoczyć. :D
      Oczywiście, że się dowiesz tego wszystkiego, ale to gdy wróci mi wena i będę publikować kolejne rozdziały. :)
      Dziękuję, że wpadłaś! :*

      Również pozdrawiam,
      Julss

      Usuń
    2. Cieszę się. Postaram się już czytać na bieżąco. Postanowienie jest, zobaczymy jak to wyjdzie. :D
      Naprawdę? Lubię w takim razie Charliego jeszcze bardziej. Chociaż Teen Wolfa nie oglądałam (ale tytuł kojarzę), to czekam na ekranizację "Więźnia Labiryntu", w której Dylan gra główną rolę. Już się nie mogę doczekać. :D
      W takim razie życzę Ci weny na kolejne rozdziały! <3
      Ja również dziękuję za komentarze u mnie. Poprawiły mi humor. <3
      Pozdrawiam,
      Eveline

      Usuń
  5. Absolutnie genialnie ^-^
    A teraz pozwól, że przeczytam jeszcze kolejny rozdział ;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wow, jestem pod wrażeniem. Naprawdę świetnie piszesz - opisy współgrają z dialogami i niczego nie jest tutaj za dużo, ani za mało. Zainteresowali mnie przyjaciele Charliego, mam nadzieję, że będzie o nich więcej. Jestem ciekawa tej Skye. Charlie uważa, że jest rozkapryszoną paniusią, nie lubię takich dziewczyn. Jednakże ja chcę się dowiedzieć o niej więcej, bo wydaje mi się być skomplikowaną osobowością.
    Charlie zaczyna sobie przypominać, a ja jestem strasznie ciekawa, co takiego jeszcze się dowie. No i co zrobi doktor. W ogóle, to cieszę się, że Charlie wygląda jak Stiles, bo uwielbiam tego faceta. Chyba wszyscy oglądający Teen Wolf go kochają :D Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziekuje :) Na pewno bedzie jeszcze duzo o przyjaciolach (co jest rownoznaczne z tym, ze dowiesz sie wiecej o Skye), bo sa bardzo kluczowymi postaciami w tym opowiadaniu. Jedni mniej, drudzy bardziej, ale sa :)
      No tak, Dylan jest swietny w kazdym filmie i serialu a szczegolnie w teen wofl. Stiles rzadzi! <3 btw czekam na "Maze runner". :D
      I wybacz brak znakow polskich, na tym laptopie alt nie dziala. :<

      Pozdrawiam,
      Julss

      Usuń
  7. Powiem ci, że bardzo lekko się czytało. W prologu nie podobał mi się twój styl, ale tutaj? Z łatwością opisujesz, nie ma chaosu i przede wszystkim - wprowadzasz kilku bohaterów naraz, a ja wszystkich bez problemu ogarniam :)
    Interesuje mnie ta dziewczyna z bohaterów o nietypowym nazwisku.
    http://wirus-rzeczywistosci.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że tutaj mój styl Ci się spodobał i sposób, w jaki prowadzę opowiadanie. :)
      Nie mam pojęcia, w którym dokładnie rozdziale się ona pojawi, ale odegra dość ważną rolę. :)

      Pozdrawiam,
      Julss :)

      Usuń
  8. Bardzo ładnie napisałaś ten rozdział. Mi również lekko się czytało. Zmieniłaś może wygląd bloga? Bo wydaje mi się, że tak. Całość ogólnie wypadła dobrze. Nie znalazłam błędów, co mnie też i zaskoczyło w pewnym stopni, ale też spodobało. ;)
    Pozdrawiam .
    http://thevampire-stories.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci się spodobało i że nie wyłapałaś żadnych błędów. :)
      Tak, zamówiłam szablon i właśnie dzisiaj go "odebrałam" i ustawiłam. Wcześniejszy był pobrany - ten jest specjalnie dostosowany do opowiadania. :)

      Usuń
  9. Po pierwsze: skąd mógł wiedzieć, że Maxowi lśnią oczy, skoro ten miał na sobie okulary przeciwsłoneczne? O.o Może to jakieś specjalne, a może ja się nie znam, ale zwykle kiedy ktoś ma okulary przeciwsłoneczne, to oczy tego kogoś wydają mi się albo brązowe, albo czarne (zależy od koloru szkieł okularów).
    Poza tym tekst ciekawy i czyta się przyjemnie. Uwielbiam tajemnice, więc idę czytać dalej ;3
    Pozdrawiam i życzę weny! kotołaczka02

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O kurczę, haha, moje małe niedopatrzenie xd Zaraz to zmienię, żeby nie brzmiało absurdalnie. :D

      Pozdrawiam i dziękuję! :*
      Julss

      Usuń
  10. Pierwsze wspomnienia i pierwsze kłopoty. Jestem ciekawa, jak dalej potoczą się losy całej paczki, dlatego spadam czytać dalej ;)
    Obyś zawsze pisała tak jak teraz! Ubóstwiam twój styl i technikę :3
    Pozdrowienia i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, dziękuję! :)

      Pozdrawiam również i życzę miłej dalszej lektury. :*

      Usuń
  11. Świetny rozdział! Po prostu genialny i brak słów :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Coś czuję,że to jest związane z tym co zrobili mu rodzice i doktor. Ale nie jestem pewna. Rozdział świetny :**

    OdpowiedzUsuń

Wpadłeś/aś na bloga? Przeczytałeś/aś jakiś rozdział? Skomentuj, wyrażając przy tym opinię pozytywną lub negatywną – każda sprawia, że mobilizuję się do dalszej pracy nad opowiadaniem i moim stylem. Naprawdę cieszy świadomość, że ktoś czyta i zostawia po sobie ślad. Nie kryjcie się, to wiele dla mnie znaczy! :)