Słońce powoli chowało się za horyzontem,
pozostawiając na niebie mieszaninę pięknych, delikatnych barw. Za krótką chwilę
ten widok miało zastąpić granatowe, jednolite niebo, dlatego Charlie stał wpatrzony w odległą nicość, dokładnie obserwując zmieniającą
się kolorystykę sklepienia. Rozmyślał o tym, co ludzie żyjący na Ziemi
kilkaset lat temu wyobrażali sobie, patrząc w niebo. Czy spodziewali się, że
świat aż tak bardzo się nie zmieni? Możliwe, że zakładali liczne anomalie
pogodowe, rozpowszechnienie dziwnych maszyn, które przejęłyby wszystkie obowiązki ludzi albo
naloty kosmitów z planet, o których istnieniu nie mieli pojęcia.
Możliwe, że niektórzy myśleli nawet, iż świat z tak dobrze rozwiniętą techniką,
która pnie się ciągle w górę, długo nie wytrzyma i po prostu nastąpi jego
koniec, czy to przez ludzi zamieszkujących Ziemię, czy to przez inne czynniki,
których nasi przodkowie na pewno wymyślali wiele.
Rozczarowaliby się lub nie, świat
nie zmienił się tak, jak większość tego oczekiwała. Samochody, owszem, zyskały o
wiele większe możliwości, ale nie latały, jakby można było przypuszczać - stwierdzono, że po to są drogi, by z nich korzystać. Roboty można było spotkać tylko w laboratoriach, kosmici dalej nie złożyli żadnej
wizyty, a domy i ulice wyglądały nawet lepiej niż przed tysiącem lat. Mieszkania
były nowoczesne i niektóre gadżety mogłyby zaskoczyć wynalazców z dwudziestego
pierwszego wieku, ale to wciąż nie to, co przedstawiali w filmach. Świat był piękny i Charlie dostrzegał to w każdy możliwy sposób. Oczywiście ludzie pozostali dalej podłymi kreaturami, myślącymi tylko o sobie, ale tego najwidoczniej nic nie mogło zmienić.
- Charlie, jesteś głuchy czy jak? -
Rozbrzmiał już któryś z kolei dźwięk klaksonu. Charlie oderwał wzrok od
zmieniających się kolorów sklepienia i spojrzał na osobę, której spodziewał się tutaj
grubo ponad piętnaście minut temu.
- Nie spieszyłeś się, jak widzę -
odpowiedział Maxowi obojętnym tonem i ruszył powoli w kierunku TRV050 swojego
przyjaciela.
Max jak zwykle uśmiechał się od ucha do
ucha, a jego oczy błyszczały z podniecenia. Zawsze się takie robiły, kiedy
chłopcy planowali coś genialnego, takiego jak - na przykład - wyjazd do klubu.
Ubrany był w ciemną koszulkę, a na oczach miał przeciwsłoneczne okulary.
"Ciekawe po co, skoro słońce już zaszło
i została tylko poświata jako znak, że w ogóle tam było", przemknęło przez myśl
Charliemu.
- Przy twojej ulicy są zbyt duże
ograniczenia, jeżeli chodzi o szybką jazdę - stwierdził, uprzednio robiąc
delikatną podkówkę z ust.
- Kto by pomyślał, że ty przestrzegasz
jakichkolwiek zasad, Terryson. - Charlie pospiesznie zajął miejsce pasażera i
od razu odjechali. - Gdzie reszta?
- Jedziemy po Skye i Setha, Liam ma tam
już być ze swoją niunią.
- Czemu ją tak nazywasz? - Charlie po
raz pierwszy usłyszał z ust kumpla takie słowo jako określenie Layli,
dziewczyny Liama.
Max zbył jego pytanie machnięciem ręki
i wpatrzył się w drogę przed sobą. Po kilku minutach parkował już na podjeździe
posiadłości Price'ów. Tutaj nie musiał nawet zbliżać ręki do klaksonu, bo drzwi
wejściowe od razu otworzyły się na oścież i ich oczom ukazała się roześmiana
Skye.
- Max! - krzyknęła melodyjnie, a jej głos rozniósł się po całym podwórku. Mimo że była w wysokich szpilkach, udało jej się w mgnieniu oka podbiec do samochodu i obdarzyć Maxa soczystym buziakiem - chłopak zawczasu otworzył szybę, wiedząc chyba, co może nastąpić.
- Max! - krzyknęła melodyjnie, a jej głos rozniósł się po całym podwórku. Mimo że była w wysokich szpilkach, udało jej się w mgnieniu oka podbiec do samochodu i obdarzyć Maxa soczystym buziakiem - chłopak zawczasu otworzył szybę, wiedząc chyba, co może nastąpić.
Charlie wywrócił oczami na ten widok i
wpatrzył się z powrotem w drzwi domu, oczekując swojego przyjaciela. Nie lubił Skye,
w tej kwestii nie było co się oszukiwać. Takie dziewczyny jak ona drażniły go
chyba najbardziej. Lalunie z wiecznie mocnym makijażem i sztucznym
uśmiechem doprowadzały go do szału. Los chciał, że akurat ona była siostrą jednego z jego przyjaciół i dziewczyną drugiego z nich. Co jak co, niunią to Max mógłby sobie nazwać swoją
rozpuszczoną Skye, a nie ułożoną Laylę.
Droga zleciała Charliemu bardzo szybko,
ponieważ całkowicie się wyłączył, nie chcąc słyszeć rozmowy zakochanych
gołąbeczków. Pod klub zajechali spóźnieni, więc Liam spojrzał na nich spode
łba, on i Layla trochę wymarzli, oczekując ich na zewnątrz. Nawet nie
musieli pytać - oboje wiedzieli, że wina leży po stronie Maxa. Pospiesznie
udali się do środka, bo zaczynał wiać coraz silniejszy wiatr, co powodowało
gęsią skórkę u niektórych z paczki, a szczególnie u Charliego - jakby jego
skóra była przystosowana jedynie do ciepła - nawet delikatny powiew wiatru mógł
wywołać w nim dreszcze zimna.
Odwiedzali ten klub już od jakichś paru
miesięcy i tu też się najlepiej bawili. Ochroniarze przeszli z nimi na
"ty", a kilkoro stałych bywalców witało ich już od progu. Wystarczyło
go przekroczyć i momentalnie zaczynała się zabawa; inny świat, w którym paczka
przyjaciół mogła przebywać cały czas.
Jak zawsze było tam tłoczno, a w
powietrzu roznosił się zapach potu tańczących nastolatków. Charlie razem z
Sethem udali się najpierw do baru, natomiast pozostała czwórka poszła na
parkiet.
- Chyba muszę znaleźć sobie dziewczynę
- oznajmił niespodziewanie Seth, kiedy urocza blond barmanka podała im napoje.
Charlie spojrzał na niego jak na wariata.
Seth był jednym z tych bardziej
dziecinnych siedemnastolatków, dla których liczyły się gry i dobre towarzystwo.
To Charlie właśnie lubił w Sethcie - w niczym nie przypominał sarkastycznego, wywyższającego się Maxa, ani
nie był taki sztywny jak Liam. Był po prostu... dobry. To właściwie jeszcze
dziecko, które wyglądało na piętnaście lat, a wniosek był prosty - widocznie w brzuchu jego mamy musiały wystąpić jakieś nieznane lekarzowi
powikłania i to Skye dostała wczesną dojrzałość, jemu pozostawiając chęć do
korzystania z życia i grania w Trylogię Taverby. Warto wspomnieć, że Skye i
Seth to bliźnięta dwujajowe, a czasami naprawdę bardzo łatwo było o tym zapomnieć,
ponieważ ta dwójka diametralnie się od siebie różniła. Ciężko byłoby znaleźć
kilka cech, które czyniłyby ich podobnymi sobie.
- Jeszcze nic nie wypiłeś, a już gadasz
jakieś głupoty? - Charlie uznał to za żart, dlatego całkowicie zbył
oświadczenie przyjaciela. Seth nie lubił drążyć tematów, więc po prostu
wzruszył ramionami i upił łyk Colaburna.
Po kilkunastu minutach do pijącej dwójki dołączyli pozostali. Skye wisiała na ramieniu Maxa, który w ogóle nie
zwracał na nią uwagi, jak gdyby był nią zmęczony. Zamówił colę z whisky, a
dla swojej dziewczyny wziął wodę z cytryna.
Charlie właśnie przyglądał się jak
Layla z Liamem gdzieś odchodzą, gdy coś tak silnie zabolało go w głowie, że aż
syknął. Trwało to zaledwie parę sekund, ale i tak rozejrzał się w obawie, czy
żaden ze znajomych niczego nie dostrzegł. Odetchnął z ulgą, zauważając, że byli całkowicie zajęci sobą. W minutę skończył sączyć swojego drinka, kiedy poczuł
kolejny, tym razem silniejszy ból. Bez słowa odłożył na blat szklankę i pobiegł
do męskiej łazienki. Oparłszy dłonie o brudną umywalkę, opuścił głowę luźno w
dół, a jego oddech stawał się coraz szybszy. Wymsknęło mu się nawet dość głośne
"auć", kiedy ból wrócił - tym razem z potrójną siłą, ale nie tylko to
było inne. On nie przemijał. Wciąż trwał, a ta chwila była najbardziej przedłużającą się w życiu Charliego. Wtem, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki,
przestał czuć aż tak silne kłucie, bo przygniotło go coś innego, coś zupełnie
różniącego się od bólu, ale wystarczająco zaskakującego, by ten ból przyćmić. Przecierał oczy, by móc powrócić do śmierdzącej łazienki klubu, ale nie dał rady. Obraz nie znikał, a on stawał się
coraz bardziej podenerwowany.
Wielki plac, brak asfaltu na drodze,
tylko ziemia i kurz. Tłumy ludzi, ubranych w różne dziwne, staroświeckie stroje,
które Charlie znał tylko z książek historycznych i programów dokumentalnych. Po chwili zdał sobie
sprawę z tego, że było to targowisko w jakimś zapyziałym odludziu. Tylko skąd
taki obraz w jego głowie? Niespodziewanie przed jego oczami pojawił się mały
chłopczyk z czarnymi włosami i szerokim uśmiechem. On.
- Tato, co tu się dzieje? - spytał,
przyglądając się wysokiej postaci. Perspektywa
obrazu niestety nie dawała możliwości ujrzenia twarzy mężczyzny, ale to
przecież musiał być jego ojciec - Trevor.
- Nie zadawaj pytań, tylko patrz,
Charles. To twoja przyszłość.
Charles? Charlie nie mógł zrozumieć,
dlaczego ojciec zwrócił się do niego w ten sposób. Wzrok dzieciaka przeniósł
się na lewo i odrobinę w górę, gdy wizja po prostu zniknęła. Charlie mógł już
otworzyć oczy, ale gdy to zrobił, ze zdziwieniem stwierdził, że wolałby chyba
dalej mieć je zamknięte, dlatego że były całe zaczerwienione, a policzki go
paliły. Przecież nie płakał, dlaczego więc jego oczy przybrały taką barwę?
Widział w lustrze, jak krople potu spływały mu po skroniach, a on sam ciężko
oddychał. Co to było?
W momencie, gdy wycieńczony osuwał się
po ścianie z podkulonymi nogami, drzwi od łazienki skrzypnęły. Charlie przeklął
w myślach, modląc się tylko o to, żeby to nie był jeden z jego kumpli. Ciekawe, co by
pomyśleli, widząc go w takim stanie. Może założyliby, że coś brał?
- Charlie? - Usłyszał znajomy melodyjny
głos i zaczął się zastanawiać, dlaczego obawiał się, że jego koledzy tu wejdą,
zapominając całkowicie o towarzyszącej im jednej z dziewczyn, tak wścibskiej
laluni.
- Jesteś w męskiej toalecie -
powiedział lekceważąco, uprzednio uświadamiając sobie powód, dla którego
wcześniej nie brał Skye pod uwagę.
- Źle się czujesz? - spytała, ignorując
jego oschły ton.
- Trzymaj się z daleka - warknął tylko,
podpierając głowę na łokciach.
- Co ja ci takiego zrobiłam, Charlie? -
Nie widział twarzy Skye, ale mógł się domyślić, wnioskując po tonie jej
głosu, że w jakiś sposób ją zranił swoim zachowaniem. Kiedy podniósł
głowę, dziewczyny już nie było.
∞∞∞∞∞
Charlie otworzył drzwi do domu. Był
bardzo zmęczony po przejściu prawie dwudziestu kilometrów na nogach, a do tego
wciąż bolała go głowa po dziwnej wizji.
Przechodząc przez korytarz, dostrzegł
rodziców, oglądających telewizję.
- Tak wcześnie, Charlie? - Judy nie
ukrywała zdziwienia widokiem syna przed północą.
- Źle się poczułem - odparł bez
przekonania i już chciał iść na górę, gdy coś mu się przypomniało. - Tato...
Czy byliśmy kiedyś na jakimś targu albo może... inscenizacji średniowiecza?
Charlie przyglądał się ojcu, który
wyglądał, jakby syn niesamowicie go zaskoczył. Trevor nie mógł wykrztusić
słowa, dlatego Judy wzięła sprawy w swoje ręce.
- Nic takiego sobie nie przypominamy, a
co?
- Nic, nic. Tak po prostu pytam -
odparł zmieszany i wbiegł po schodach do swojego pokoju.
Długo się nie zastanawiając, położył
się na łóżku i zamknął oczy.
- Charlie? - Usłyszał po jakichś
kilkunastu minutach. Prawie udało mu się zasnąć, więc wściekły, że wyrwano go z
tego stanu, zakopał się jeszcze bardziej pod kołdrą.
Poczuł delikatnie uginający się pod
nowym ciężarem materac i ktoś złapał za róg poszewki od jego nakrycia,
odkrywając kawałek jego twarzy, tak że był w stanie dostrzec, kto się dosiadł.
Przed oczami ukazała mu się zmęczona twarz uśmiechniętej mamy.
- Opowiedz mi - usłyszał tylko.
Ta prośba podziałała jak jakiś impuls. Charlie od razu podniósł się na rękach i
westchnął głośno. Był bardzo zżyty z mamą, dlatego ciężko mu było zataić to, co
zobaczył.
- Miałem jakąś dziwną wizję... Jakby
wspomnienie. Nie wiem, jak to nazwać, bo niczego takiego nie pamiętam, ale... -
Westchnął ze zrezygnowaniem. - To trudne do wytłumaczenia.
Gdy uszu Jodie dobiegły słowa syna,
wyraźnie widać było zmieszanie, jakie pojawiło się na jej twarzy, ale szybko
się otrząsnęła.
- Nie mam pojęcia, co to mogło być, ale
nigdy nie byliśmy w takim miejscu, Charlie, więc prawdopodobnie to tylko twoja
wyobraźnia, może coś wypiłeś albo...
- Wiem, co widziałem - przerwał jej
roztargniony. Nie znosił, jak ktokolwiek wmawiał mu coś, czego nie zrobił albo
coś, co wiedział, że nie jest prawdą.
Kobieta westchnęła z politowaniem i
wstała. Zamykając drzwi, szepnęła ciche dobranoc i szybko opuściła pokój.
Trevor stał już przy telefonie w
kuchni, gdy przekroczyła jej próg.
- Nie za późno? - spytała, marszcząc
brwi. Powoli kroczyła ku mężowi.
- Na pewno nie śpi - mężczyzna odparł
głosem wyzutym z jakichkolwiek emocji i pospiesznie wybrał numer do doktora Knowltona.
∞∞∞∞∞
Tak i oto jest rozdział pierwszy. Dodaję go już dzisiaj, bo jutro wieczorem prawdopodobnie wyjeżdżam za granicę na kilka dni. Liczę, że się spodobało. Jakie macie odczucia po pierwszym i równocześnie dość ważnym rozdziale?
P.S. Rozdział zbetowany przez Naele, dziękuję! :)
P.S. Rozdział zbetowany przez Naele, dziękuję! :)
Cudoooo :* Zakochałam się w tym rozdziale. Na początku cudowne życie Charliego, apotem ta wizja. Ciekawi mnie co miał oznaczać ten targ. Pierwsze co mi przyszło na myśl, to to że Charlie jest jakimś królem, czy czymś w tym rodzaju. Jestem ciekawa, czy rodzice mu o tym powiedzą i jak zareaguje doktor, na wieść, że usuwanie wspomnień nie działa. Już nie mogę się doczekać :)
OdpowiedzUsuńW kolejnych rozdziałach na pewno się dowiesz, a Twoja ciekawość zostanie zaspokojona. :D
UsuńPozdrawiam. :)
Super ^^.
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać się reakcji doktora na wieść o jego nieudanym eksperymencie i co jeszcze przypomni sobie Charlie.
Czekam na więcej :).
Pozdrawiam :*
Dam znać, kiedy pojawi się kolejny rozdział.
UsuńPozdrawiam. :):*
"...i wpatrzył się w drogę przed siebie" - w drogę przed sobą :)
OdpowiedzUsuń"...bo on i Layla trochę wymarzli na polu." - to "pole" trochę mi się kojarzy z polem uprawnym :P
"...to bliźnięta dwujajowe, a czasami naprawdę bardzo łatwo o tym zapomnieć, ponieważ ta dwójka diametralnie się od siebie różni." - tak zazwyczaj jest przy dwujajowych :) to jednojajowe bliźnięta często są niemal nie do odróżnienia. To tak nawiasem mówiąc.
Och, gdybym tylko u siebie potrafiła znaleźć błędy... życie byłoby prostsze :)
Bardzo się cieszę, że mnie tu zaprosiłaś! Pomysł z usuwaniem pamięci i późniejszymi komplikacjami uważam za GENIALNY! Na prawdę... że też ja na to wcześniej nie wpadłam :) Żartuję :D
Serio, bardzo mi się podoba.
To oczywiście dopiero 1 rozdział, ale jestem ciekawa jak to dalej rozegrasz. Na pewno wpadnę jeszcze raz :)
Pozdrawiam serdecznie
Parabola... ta z LnM, bo widziałam, że pojawiła się też jakaś inna osóbka o tym nicku.
Dziękuje za wyszukanie błędów :) Co do tych bliźniąt... chodziło mi właściwie o to, że bardzo łatwo jest zapomnieć o tym, że są rodzeństwem, a co dopiero bliźniętami przez ich różnice. :)
UsuńCieszę się, że Ci się spodobało, poinformuję, kiedy pojawi się coś nowego.
Pozdrawiam!
Jejuu jakie to genialne! <333
OdpowiedzUsuńNaprawdę piękne. Początek pełen przemyśleń, później rozwinęła się nieco akcja, no i końcówka... <3
Wybacz, że znów tak późno. Niestety, muszę Cię ostrzec, że będziesz się musiała do tego przyzwyczaić. Wiecznie nieogarnięta i mająca zaległości w notkach, tak, to właśnie ja. ;) Mam nadzieję, że nie będziesz mi miała tego za złe.
Jak na razie te wszystkie imiona jedynie mieszają mi się przed oczami i za chwilę pewnie nie będę pamiętać, kto jest kim. Ale razem z kolejnymi rozdziałami myślę, że je potem zapamiętam, więc wybacz, jeśli w którymś momencie pomieszam bohaterów.
Charlie oczywiście z miejsca zdobył moją sympatię. W zasadzie jeszcze niewiele o nim wiem, ale już mu kibicuję. I ta jego wizja... Co to było?
Max... Taki laluś, przynajmniej ja odniosłam takie wrażenie, być może błędne. Ale mimo to i tak go z jakiegoś powodu lubię. W zasadzie nie zdążyłam jeszcze nikogo tu znienawidzić. :D
Skye... Irytują mnie zwykle tego typu paniusie. I choć ona wydaje się być jedną z nich, też jeszcze nie zdążyła mnie zdenerwować, więc jak na razie ma u mnie czyste konto.
Dobrze... rozpiszę się może więcej o postaciach, gdy już się z nimi jakoś zżyję. :D
Ale jestem ciekawa dalszych wspomnień Charliego. Co takiego ukryli przed nim rodzice? Mam nadzieję, że niedługo się dowiem.
Na błędy jakoś zbytnio nie zwracałam uwagi, rzucił mi się w oczy chyba tylko jeden źle postawiony przecinek. Ale z tym to każdy ma problemy, nawet najlepsi. ;)
Weny, weny i jeszcze raz weny! <3
Pozdrawiam serdecznie!
Eveline
Nie przejmuj się, mam tak samo! Nie liczy się kiedy, ale że w ogóle wpadniesz! <3 No i do tego wszystkiego... jak mogłabym mieć Ci za złe Twoje rzekome "spóźnialstwo", skoro kiedy wchodzisz, to czytasz i komentujesz... i Ci się to podoba! A to najważniejsze. :)
UsuńCharlie jest cudowny, haha, przynajmniej moim zdaniem. Samo to, że twarzy użycza mu mój idealny Dylan O'Brien, zmusza mnie do polubienia tej postaci. :D Nie wiem, czy kojarzysz serial teen wolf? A! Nieważne.
Co do Skye to, no... dziewczyna może wszystkich zaskoczyć. :D
Oczywiście, że się dowiesz tego wszystkiego, ale to gdy wróci mi wena i będę publikować kolejne rozdziały. :)
Dziękuję, że wpadłaś! :*
Również pozdrawiam,
Julss
Cieszę się. Postaram się już czytać na bieżąco. Postanowienie jest, zobaczymy jak to wyjdzie. :D
UsuńNaprawdę? Lubię w takim razie Charliego jeszcze bardziej. Chociaż Teen Wolfa nie oglądałam (ale tytuł kojarzę), to czekam na ekranizację "Więźnia Labiryntu", w której Dylan gra główną rolę. Już się nie mogę doczekać. :D
W takim razie życzę Ci weny na kolejne rozdziały! <3
Ja również dziękuję za komentarze u mnie. Poprawiły mi humor. <3
Pozdrawiam,
Eveline
Absolutnie genialnie ^-^
OdpowiedzUsuńA teraz pozwól, że przeczytam jeszcze kolejny rozdział ;-)
Wow, jestem pod wrażeniem. Naprawdę świetnie piszesz - opisy współgrają z dialogami i niczego nie jest tutaj za dużo, ani za mało. Zainteresowali mnie przyjaciele Charliego, mam nadzieję, że będzie o nich więcej. Jestem ciekawa tej Skye. Charlie uważa, że jest rozkapryszoną paniusią, nie lubię takich dziewczyn. Jednakże ja chcę się dowiedzieć o niej więcej, bo wydaje mi się być skomplikowaną osobowością.
OdpowiedzUsuńCharlie zaczyna sobie przypominać, a ja jestem strasznie ciekawa, co takiego jeszcze się dowie. No i co zrobi doktor. W ogóle, to cieszę się, że Charlie wygląda jak Stiles, bo uwielbiam tego faceta. Chyba wszyscy oglądający Teen Wolf go kochają :D Pozdrawiam! :)
Bardzo dziekuje :) Na pewno bedzie jeszcze duzo o przyjaciolach (co jest rownoznaczne z tym, ze dowiesz sie wiecej o Skye), bo sa bardzo kluczowymi postaciami w tym opowiadaniu. Jedni mniej, drudzy bardziej, ale sa :)
UsuńNo tak, Dylan jest swietny w kazdym filmie i serialu a szczegolnie w teen wofl. Stiles rzadzi! <3 btw czekam na "Maze runner". :D
I wybacz brak znakow polskich, na tym laptopie alt nie dziala. :<
Pozdrawiam,
Julss
Powiem ci, że bardzo lekko się czytało. W prologu nie podobał mi się twój styl, ale tutaj? Z łatwością opisujesz, nie ma chaosu i przede wszystkim - wprowadzasz kilku bohaterów naraz, a ja wszystkich bez problemu ogarniam :)
OdpowiedzUsuńInteresuje mnie ta dziewczyna z bohaterów o nietypowym nazwisku.
http://wirus-rzeczywistosci.blogspot.com/
Cieszę się, że tutaj mój styl Ci się spodobał i sposób, w jaki prowadzę opowiadanie. :)
UsuńNie mam pojęcia, w którym dokładnie rozdziale się ona pojawi, ale odegra dość ważną rolę. :)
Pozdrawiam,
Julss :)
Bardzo ładnie napisałaś ten rozdział. Mi również lekko się czytało. Zmieniłaś może wygląd bloga? Bo wydaje mi się, że tak. Całość ogólnie wypadła dobrze. Nie znalazłam błędów, co mnie też i zaskoczyło w pewnym stopni, ale też spodobało. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam .
http://thevampire-stories.blogspot.com/
Cieszę się, że Ci się spodobało i że nie wyłapałaś żadnych błędów. :)
UsuńTak, zamówiłam szablon i właśnie dzisiaj go "odebrałam" i ustawiłam. Wcześniejszy był pobrany - ten jest specjalnie dostosowany do opowiadania. :)
Po pierwsze: skąd mógł wiedzieć, że Maxowi lśnią oczy, skoro ten miał na sobie okulary przeciwsłoneczne? O.o Może to jakieś specjalne, a może ja się nie znam, ale zwykle kiedy ktoś ma okulary przeciwsłoneczne, to oczy tego kogoś wydają mi się albo brązowe, albo czarne (zależy od koloru szkieł okularów).
OdpowiedzUsuńPoza tym tekst ciekawy i czyta się przyjemnie. Uwielbiam tajemnice, więc idę czytać dalej ;3
Pozdrawiam i życzę weny! kotołaczka02
O kurczę, haha, moje małe niedopatrzenie xd Zaraz to zmienię, żeby nie brzmiało absurdalnie. :D
UsuńPozdrawiam i dziękuję! :*
Julss
Pierwsze wspomnienia i pierwsze kłopoty. Jestem ciekawa, jak dalej potoczą się losy całej paczki, dlatego spadam czytać dalej ;)
OdpowiedzUsuńObyś zawsze pisała tak jak teraz! Ubóstwiam twój styl i technikę :3
Pozdrowienia i życzę weny!
O, dziękuję! :)
UsuńPozdrawiam również i życzę miłej dalszej lektury. :*
Świetny rozdział! Po prostu genialny i brak słów :)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję :)
UsuńCoś czuję,że to jest związane z tym co zrobili mu rodzice i doktor. Ale nie jestem pewna. Rozdział świetny :**
OdpowiedzUsuń