23 lip 2014

Chapter two.

Charlie siedział znudzony i nie za bardzo wyspany w zapyziałym korytarzyku jednego z najmniej zadbanych budynków w najbliższej okolicy. To dziwne, że taki renomowany lekarz nie miał ochoty przenieść się do większych luksusów. Pieniędzy by mu na takie przenosiny raczej nie brakło. Charlie wiedział z obserwacji i od rodziców, że dr Knowlton jest bogatym, dobrym lekarzem z dużym doświadczeniem. Gdyby spisano mu listę zadowolonych pacjentów i tych, którym doktor ani jego metody nie przypadły zbytnio do gustu, na pewno dziewięćdziesiąt dziewięć procent z nich znalazłoby się po tej pozytywnej stronie.
Ile jeszcze mogą tam w środku rozmawiać? I o czym? Przecież jestem zdrowy. Nie miałem ostatnio żadnych zawrotów głowy czy problemów z gardłem. Co ja tu robię? - Chłopiec zastanawiał się w myślach, stukając palcami o oparcie dość niewygodnego krzesła. Po momencie coś do niego dotarło. - Przecież nie mówiłem nic rodzicom o tym, że bolała mnie głowa podczas tej wizji. Tylko tyle, że źle się poczułem. Czy to powód, żeby od razu biec ze mną do lekarza, kompletnie olewając to, że opuszczam lekcje?
Nie mógł zrozumieć tego całego zamieszania wokół jego osoby, dlatego pragnął już tylko, żeby albo on i rodzice poszli jak najszybciej do domu, albo lekarz go zawołał do środka. Nie cierpiał czekać.
W końcu jego ciche modły zostały wysłuchane, bo drzwi po lewej stronie lekko skrzypnęły, a w progu stanął uśmiechnięty lekarz.
Dr Knowlton miał nieco ponad pięćdziesiątkę, posiwiałe włosy, które kiedyś musiały być blond, i jasną karnację. Tak jasną, że aż przeszkadzało to przy dłuższym wpatrywaniu się w niego, a czasami było to nieuniknione. Tak jak, na przykład, w dniu dzisiejszym, kiedy Charlie przeczuwał, że będzie musiał z nim porozmawiać trochę dłużej niż zazwyczaj zajmowało wymienienie pozdrowień, po których może iść do domu.
- Witam, Charlie - powiedział niskim, lekko zachrypniętym głosem.
- Dzień dobry - Charlie odpowiedział równie przyjaźnie co lekarz, ale gdy usłyszał swój głos i porównał go z tonacją dr Knowltona, mina mu zrzedła. Przy tak niskim basie, jego głos wydawał się strasznie dziecinny, pomimo że Charlie przeszedł już dawno mutację.
Gdy wstawał z krzesła, lekko pacnął się w głowę, po czym przejechał dłonią po twarzy, bo uświadomił sobie, że lekarz był starszym mężczyzną i że nie miał się czym przejmować. Na szczęście dr Knowlton zdążył już wrócić do swojego gabinetu i nie widział tego dwuznacznego gestu. Bo skąd mógł wiedzieć, że Charliemu chodziło o jego własne myśli, a nie o to, że musiał tu przyjść po raz kolejny? Chociaż, gdyby tak się nad tym chwilę zastanowić, chłopak mógł wykonać ten gest także i z tego powodu.
Przekraczając próg małego gabinetu doktora, Charlie zawsze zdumiewał się, jak ten facet mieścił tutaj wszystkie swoje papiery, a przy tym jeszcze badał ludzi w kąciku do tego przeznaczonym. Po raz kolejny nasunęło mu się pytanie, dlaczego dr Knowlton nie kupi sobie czegoś większego. Prawdopodobnie nie uzyska na to odpowiedzi, bo nie spyta. Nie chciałby wyjść na wścibskiego czy nieuprzejmego. Nigdy nie wiadomo było, jak ludzie mogą odebrać niektóre słowa czy czyny i Charlie pamiętał o tym zawsze, zanim coś powiedział czy zrobił.
W gabinecie było miejsce jedynie na mały stół zabiegowy, kilka przyrządów, których nazwy Charliemu nie były znane, biurko, fotel dla doktora i dwa drewniane krzesła dla wizytujących. Poza tym znajdowała się tu jeszcze dość duża szafa, w której doktor trzymał całą resztę papierów, niemieszczącą się mu na biurku, a także przybory do leczenia, takie jak strzykawki czy stetoskop.
Z braku wolnego miejsca, Charlie wskoczył na stół zabiegowy. Mama spojrzała na niego karcąco, na co Charlie chciał parsknąć: "Co? Przecież bywam tu częściej niż we własnym domu, mam prawo czuć się jak u siebie." Z wielkim poświęceniem przemógł się i obdarzył matkę jedynie szerokim uśmiechem, na co kobieta wywróciła oczami i spojrzała na lekarza.
Judy była niską kobietą przy kości. Miała miedziane włosy, które sięgały jej jakieś dziesięć centymetrów za ramiona, ale rzadko nosiła je rozpuszczone. Judy zachowywała się jak typowa mama i taką też właśnie osobą była. Cały czas dbała o Charliego, by mu niczego nie brakowało, i rozpieszczała go, ciągle się przy tym interesując, co u niego słychać lub jakie ma plany na wieczór. Nie chodziła do pracy, tylko zajmowała się domem, a jej wielką pasją był monumentalny ogród położony z tyłu posiadłości. Mogłaby tam spędzać całe dnie, nieważne czy czytając jakąś książkę, czy sadząc kwiaty. Więc Charlie, chcąc nie chcąc, mógł się chwalić pokaźnym ogrodem botanicznym w wersji mini.
- Jak dobrze, że zająłeś tamto miejsce od razu - powiedział doktor, wstając.
Klasnął w ręce i potarł je o siebie, jakby szykował się na zjedzenie wykwintnej kolacji. W rzeczywistości lekarz był przemiłym facetem, który spokojnie mógłby być dziadkiem Charliego, zważając na to, że znał chłopca dość dobrze i często się widywali. Kiedy Charliemu przyszło to na myśl, ponownie w ciągu ostatnich dziesięciu minut zrzedła mu mina, ponieważ zaczął rozważać opcję, że rodzice ukrywali przed nim taki fakt jak dziadek-lekarz. Po chwili jednak znowu chciał się pacnąć w głowę, bo dobrze znał swoich dziadków i ani ojciec, ani mama nie mogliby wkręcać mu takiej bajeczki.
- Dlaczego? Przecież jestem zdrowy, nie potrzeba mi żadnych badań. - Charlie nie mógł się pozbyć dziwnego wrażenia, że nie było potrzeby, by tutaj siedział, a co dopiero by został przebadany.
- Profilaktycznie - odparł dr Knowlton i ruszył w jego kierunku, uprzednio zaglądając do szafy, żeby zabrać swoje przybory.
"Profilaktycznie". To samo powiedzieli jego rodzice, kiedy rano oznajmili mu, że nie idzie do szkoły, a zamiast tego odwiedzą lekarza. Tak "profilaktycznie".
Charlie nie spojrzał nawet na rodziców, bo dobrze wiedział, że i tak nic nie wyczyta z ich twarzy. Tylko na co mu jakiekolwiek badania?
Doktor zaczął od standardowych czynności jak sprawdzenie pulsu, gardła i oddechu. Potem kazał się mu położyć i wtedy się zaczęło. Jak zwykle badanie głowy i tysiąc różnych urządzeń potrzebnych do tego. Charlie nie miał pojęcia, po co lekarz robił mu te wszystkie oględziny. Przecież nigdy nie chorował, więc skąd nagle pomysł, że miałoby być inaczej? Poza tym powiedział im, że był zdrowy. Czemu więc dr Knowlton zawsze stawiał na pozory, a dopiero potem przechodził do tego, co było dla niego i rodziców najważniejsze?
Po całym badaniu, które trwało dobre piętnaście minut, a Charliego denerwowała jedna pozycja i oślepiające lampy, doktor zasiadł z powrotem za biurkiem. Rodzice wlepili w niego wzrok. Siedzieli praktycznie tyłem do Charliego, dlatego chłopak nie mógł dostrzec wyrazów twarzy, ani emocji malujących się na nich.
Charlie zeskoczył ze stołu i był już przy drzwiach z zamiarem wyjścia z gabinetu, ale powstrzymał go głos lekarza.
- Gdzie idziesz? Zostań.
Chłopak odwrócił się na pięcie i ze zdezorientowaną miną wrócił na swoje miejsce. Zawsze, gdy przyjeżdżał tutaj z rodzicami (bo zdarzały się też sytuacje, kiedy to miał przychodzić sam), wchodził do środka tylko na badanie (oczywiście jeżeli takowe było konieczne), a resztę czasu spędzał na korytarzu. Pewnego razu nawet zastanawiał się, w którym miejscu mógłby zamontować telewizor, żeby się nie nudzić, podczas gdy rodzice rozmawiali z lekarzem w jego małym i obskurnym gabinecie.
- Charlie - zwrócił się do niego dr Knowlton - Czy w przeciągu ostatniego tygodnia piłeś jakiś alkohol?
Chłopak zesztywniał. Mógł bez problemu skłamać, że nie, ale przecież przed lekarzami nie powinno się zatajać niczego, szczególnie jeżeli to mogło mieć związek z przyczynami pojawienia się u nich. Z drugiej strony może ten jeden raz by nic nie wniósł? A dobrze wiedział, że gdyby odpowiedział twierdząco na pytanie dr Knowltona, rodzice zmyliby mu głowę w domu albo nawet jeszcze w samochodzie.
- Coś tam łyknąłem wczoraj na imprezie - odparł beznamiętnie.
Właściwie powiedział prawdę, wczorajszego wieczoru wypił tylko jednego drinka. Pominął może to, że w sobotę również balował i nieuniknione, że wtedy już trochę więcej alkoholu się przelało.
No cóż, przecież każdemu się może zapomnieć.
Ojciec nie odwrócił nawet głowy, ale matka wybałuszyła na Charliego swoje niebieskie oczy. Na szczęście powstrzymała się od komentarza.
Na razie.
- A paliłeś? Tytoń lub cokolwiek innego? - Doktor nie zdawał się być świadom tego, że Charlie mógł mieć przez te pytania ogromne problemy. Patrzył na niego jak zawsze ze spokojem w oczach i delikatnym uśmiechem na ustach, który nigdy nie schodził z jego twarzy.
- Nie - Charlie odpowiedział swobodnie.
Był dobry w kłamstwach, bo już nie raz wkręcał rodziców, że jest trzeźwy. W przypadku palenia nie mógł pisnąć słówkiem, bo o ile o alkohol miałby jedynie długie, pełne wrzasków kazanie, to o fajki czy inne używki szlaban byłby murowany.
Od razu prostując, Charlie nie brał narkotyków, czasami tylko zapalił papierosa w chwilach stresu... lub po prostu nudy.
- Dobrze. - Dr. Knowlton zaglądnął do papierów, szukając jakiejś informacji.
Gdy z powrotem podniósł wzrok, minę miał nadal tę samą, może jedynie spiął bardziej mięśnie twarzy, co wyglądało co najmniej komicznie. Charlie powstrzymał się jednak od śmiechu i spojrzał na niego dość wyzywająco.
- No więc co? Co takiego mi dolega? - spytał z trochę drwiącą nutką w głosie.


∞∞∞∞∞

- To są chyba jakieś jaja! - Charlie usłyszał te słowa od Setha zaraz po tym, jak zdał kumplom relację z wizyty u lekarza. Siedzieli teraz w parku niedaleko publicznego liceum w Crackville.
- Co nie? Nie dość, że uczęszcza do prywatnej szkoły, to jeszcze nie musi do niej chodzić! - powiedział z powagą na twarzy Max, ale zaraz potem zaczął się śmiać, widząc minę Setha. - Żartowałem. Ale przyznaj, ma chłopak dobrze.
- Seth też chodzi do tej szkoły. - Liam włączył się do rozmowy.
- No tak, ale nie ma takiego przywileju jak "chodź, pójdziemy do lekarza bez konkretnego powodu, żebyś nie musiał iść do szkoły". - Max nie mógł się powstrzymać od zabawnych komentarzy, ale tym razem nawet Charliego one za bardzo nie śmieszyły.
- Wcale tak nie mam - zaprotestował, po czym potrząsnął głową. - Nieważne. Co o tym myślicie? Czy to normalne? Przecież nie mam problemów z mózgiem ani niczym takim.
- Wydaje mi się, że i tak mało jeszcze wiesz - powiedział Liam swoim naukowym tonem. - Przecież powiedzieli tylko, że COŚ jest nie tak z twoją głową. A to "coś" mało mówi, prawda?
- No i masz jeszcze odwiedzać lekarza co tydzień! - przypomniał przejęty Seth. Naprawdę poruszyła go ta sprawa, dlatego Charlie bezzwłocznie stwierdził, że musi coś z tym zrobić.
- To prawie nie różni się od tego, co robiłem do tej pory. I tak bywałem u niego bardzo często - powiedział, po czym poklepał przyjaciela po ramieniu. Ten spojrzał na niego z lekkim przerażeniem w oczach, ale pomimo to się uśmiechnął.
Nagle zza zakrętu wyłoniły się dwie dziewczyny. Skye, wyższa z ciemnymi włosami, od razu zaczęła machać. Nie trzeba było być jasnowidzem, żeby wiedzieć komu. Max od niechcenia odwzajemnił gest, na co dziewczyna uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
Nie mogę na to patrzeć, pomyślał Charlie i przeniósł wzrok na niższą blondynkę, która nieśmiało się uśmiechała, ale nawet z daleka można było dostrzec, że dziewczyna była przygnębiona. Gdy zbliżyły się do całej paczki na odległość zaledwie kilku metrów, Skye przyśpieszyła kroku, zostawiając towarzyszkę w tyle. Po chwili już siedziała na kolanach Maxowi, który całował ją czule w usta. Dopiero gdy skończyli się przesadnie witać, Layla dotarła. Liam od razu wstał i obdarzył ją buziakiem w policzek, po czym złapał za rękę.
Jak te obie pary się różnią!
- Dostałam D z historii APP* - pożaliła się Layla, na co Liam przyciągnął ją do siebie w uścisku, żeby ją pocieszyć. Jej, tak samo jak jemu, bardzo zależało na nauce.
- APP? - zdziwił się Seth.
Nie on jeden był zaskoczony. Ani Charlie ani Skye nie mieli pojęcia, co to za przedmiot. Najwidoczniej teraz już wszyscy byli zdezorientowani, bo po usłyszeniu pytania Setha, Liam i Layla spojrzeli na niego jak na dziwoląga. Charlie nie musiał spoglądać na Maxa, żeby upewnić się, że on również miał taką minę jak przytulająca się dwójka.
- Historia Ameryki Północnej i Południowej. Nie uczą was tego w tej szkole prywatnej? - Zdziwienie w głosie Layli utwierdziło tylko Charliego w przekonaniu, że wychodziło na to, iż bardzo dziwnym było to, że ich nie nauczali tego przedmiotu. Widocznie musiał być całkiem ważny.
- Czy to nie to samo co po prostu historia? - spytała Skye. Max spojrzał na nią jak na idiotkę, ale w tym momencie nie mogłem się z nią nie zgodzić.
- Uczymy się na niej wszystkiego o naszym kontynencie - dopowiedział pośpiesznie, żeby nikt nie pomyślał, że Skye zachowuje się jak stereotyp blondynki, mimo że ma ciemne włosy.
- Tylko o tym kontynencie? - spytał jeszcze bardziej zaskoczony Liam.
- Mają tam niezłe ograniczenia wiedzy - stwierdził Max ze śmiechem. Jako jedyny wyglądał teraz na wyluzowanego, mimo że na początku był równie zdezorientowany co pozostali.
- Historia APP to właściwie nauka o dwóch kontynentach. Oddzielili nam to od zwykłej historii świata, dlatego że jest nazbyt bogata, żeby wplątywać ją w jakiś inny przedmiot, trzeba brać ją osobno...
- Jak to o dwóch kontynentach? - spytał coraz bardziej zdezorientowany, ale i podniecony Charlie.
Chciał wiedzieć wszystko na temat tego przedmiotu. Odkąd powiadomili go o istnieniu takiego czegoś, myślał, że po prostu uczą się w jednym semestrze o północnej części kraju, a w drugim o drugiej części, podczas gdy w szkole prywatnej brali wszystko naraz, tylko dzieląc kategoriami.
- Poczekaj... - powiedziała Layla i ze zmarszczonymi brwiami zaczęła grzebać w swojej torbie.
Po kilku sekundach wyciągnęła ogromną książkę. Charlie zgadywał, że była ona do tego przedmiotu i się nie mylił. Dziewczyna podała mu podręcznik, a Seth natychmiast znalazł się obok niego. Nawet Skye zaglądała przez ramię Maxa, żeby móc coś dostrzec.
- Na początku jest taka jedna mapa, przyglądnij się - poinstruowała Layla, podchodząc bliżej z Liamem.
Faktycznie, na jednej z pierwszych stron Charlie znalazł mapkę. I tak, widział Amerykę, kontynent na którym mieszkał. Ale za żadne skarby nie spodziewał się dostrzec drugiego kontynentu przyczepionego do tego wyżej położonego. Podpisany był obok "Ameryka Południowa".
To tak jakby okłamywali naszą trójkę przez cały czas, zatajając istnienie tego kontynentu. Czemu?
- Nic nie rozumiem... - powiedział Charlie wyraźnie zdezorientowany, gdy nagle podręcznik wypadł mu z rąk, a przed oczami zrobiło się niesamowicie jasno, o wiele jaśniej niż jakby spoglądał prosto w słońce. Głowę rozsadzał mu niewyobrażalny ból.
Cholera, znowu? - zdążył tylko pomyśleć, bo już znalazł się zupełnie gdzie indziej i nie odczuwał tego, że tak naprawdę siedział nieobecny i nieruchomy na ławce w parku, a przyjaciele spoglądali na niego, nie wiedząc co robić.


∞∞∞∞∞


* - wymyślony przeze mnie przedmiot na potrzeby opowiadania.

Jest! Drugi rozdział! Przyszła wena jako taka, więc od razu wzięłam się za pisanie. Przepraszam za jakiekolwiek błędy, ale dodaję "na świeżo". Niby przepatrzyłam i poprawiłam to, co znalazłam, ale zawsze coś pewnie wpadnie, bo późna godzina, to i mózg gorzej pracuje. Może za wiele się nie wyjaśniło na temat Charliego i jego "wizji" (wybaczcie, nie wiem jak to można nazwać), ale dowiedzieliście się czegoś nowego, a tym samym pojawiło się nowe pytanie... Czemu w szkole prywatnej zataili istnienie jednego kontynentu? Z czasem na pewno się dowiecie. :D
Dodam jeszcze, że właściwie nie znam się na tych... lekarskich sprawach itd. dlatego tak dość ubogo opisałam to z gabinetem i badaniem Charliego.
No i od razu powiem, żebyście byli przygotowani. Nie wiem, kiedy pojawi się nowy rozdział, bo w piątek wyjeżdżam do Bułgarii, a trochę ponad dwa tygodnie po powrocie stamtąd znowu wybywam - tym razem na obóz z klubu. Może coś mi się uda napisać, na co liczę!
Jakie wrażenia po chapter two? :) Dodatkowo proszę o wyrażenie opinii w ankiecie po prawej stronie. To tylko kilka sekund, zaznaczenie jednej odpowiedzi.


P.S. 1 Podoba się Wam zwiastun [klik] przygotowany przez zdolną spectrum z Bajkowych? Mi bardzo *.* Czekam na opinie! :)

P.S. 2 Rozdział zbetowała Naele - dziękuję! :*

26 komentarzy:

  1. Hej, hej! Rozdział świetny. Mimo wielu opisów czytało mi się bardzo lekko i szybko, a to jest jedna z tych ważnych dla mnie rzeczy. Zaczyna się robić coraz ciekawiej.
    Tak w ogóle to myślę, że prywatna szkoła mogła "ukrywać" ten drugi kontynent, dlatego, że nie jest on tak samo rozwinięty jak ich. Do prywatnych szkół chodzą raczej te bogate dzieci, więc może ich rodzice po prostu chcą je uchronić przez tzw. biedotą. Trochę to idiotyczne i płytkie, ale myślę, że to wszystko dlatego. Czy mam rację się dopiero okaże. Tymczasem czekam na więcej! Przepraszam, że ten komentarz taki ogólnikowy, ale sama przyznasz, że za wiele się nie działo. Jedynie mam więcej pytań, co do przeszłości chłopaka i tym wszystkim co go otacza. Coraz więcej tajemnic. Podoba mi się to. :)
    Życzę masy weny i chęci do pisania!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czeeść, witam! Aż sama się zdziwiłam po napisaniu tego rozdziału, że tak dużo tych opisów wyszło, bo ja zawsze wplątuję znacznie więcej dialogów. :o Ale cieszę się, że to Cię nie odepchnęło.
      Jak napisałam poniżej, czasami trzeba przynudzić, żeby potem, gdy coś będzie się działo, wystąpiło takie "wow". :D
      Dziękuję bardzo! :*

      Pozdrawiam,
      Julss

      Usuń
  2. Rozdział świetny, ale powiem szczerze, że wolałam pierwszy. Opis podobały mi się, ponieważ lubię sobie co nieco wyobrażać. :D Doktorek widzę jest coraz bardziej ciekawy. Ciekawe, czy w końcu wytłumaczą Charliemu co się z nim dzieję. A tak w ogóle, to ten chłopak w gabinecie u lekarza zachowywał się jak 4-latek. Chciał sobie wyjść tak po prostu, robił co chciał. Najbardziej rozśmieszyło mnie zdanie: Charliemu nie jechało z buzi. Nie wiem dlaczego dałaś to zdanie, ale to było ciekawe. No i z tym kontynentem, mam nadzieję, ze ma to jakiś związek z tym wymazywaniem pamięci. Czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam. :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, no rozumiem, mi też bardziej podobał się pierwszy. :D Ale czasami trzeba "przynudzić" czymś prostym, żeby potem to, co będzie naprawdę ciekawe i da dużo do rozmyślania, było zdecydowanie bardziej efektownie odbierane.
      Wiesz, co do zachowania Charliego w gabinecie, to chciałam, żeby to wyglądało tak, że on trochę kpi z tego, że ciągle musi tam przychodzić. Bo może nie udało mi się tego ukazać, ale on naprawdę często tam przychodzi no i wie co ma robić. Dlatego chciał wyjść, bo zawsze mu tak kazano, a i nurtuje go, że nie może siedzieć w środku z rodzicami.
      Wyznam tyle, że ma to dość spory związek z tą pamięcią. :)
      Dziękuję za komentarz i pozdrawiam,
      Julss

      Usuń
  3. Witaj, kochana!
    Postanowiłam do Ciebie wpaść, jak zwykle z opóźnieniem, choć tym razem zdecydowanie krótszym. Oczy mi chyba zaraz wypali od monitora, ale co innego mam do roboty, jak siedzieć na lapku, gdy za oknem pada deszcz. ;_;
    Rozdział ciekawy. Co prawda nie dzieje się tu zbyt dużo, ale i tak mi się podoba. ;)
    I teraz będę snuć własne teorie na temat tego, o co chodzi z tym drugim kontynentem. Oczywiście wyjdzie na to, że z żadną nie trafię w sedno, ale co tam.
    I już chcę wiedzieć co Charlie znów zobaczył. *u*
    A mnie jakoś nie przeszkadza jego zachowanie w gabinecie. Skoro był tam nie raz, pewnie ma już tego po prostu dość. I skoro zwykle kazali mu wychodzić, to po prostu myślał, że znów będzie musiał opuścić gabinet. Jakoś go rozumiem. ;)
    Już bardziej ogarniam bohaterów, kto jest kim i z kim. xD Znaczy ostatnio już w miarę ogarniałam, ale chyba coś mi w mózgu zaskoczyło w odpowiednie szufladki i teraz już niemal w ogóle nie mam z tym problemu.
    Na temat Twojego stylu już się wypowiadałam i wcale nie zmieniam opinii. Jest lekki i przyjemny. Lubię czytać teksty osób, które już coś na pisaniu się znają i nie robią rażących błędów na każdym kroku. ;)
    Weny życzę! :* I motywacji na pisanie kolejnych rozdziałów.
    Pozdrawiam,
    Eveline

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć, cześć. :)
      Motywacja i wena się przydadzą, wybacz, że nie rozpiszę się zbytnio w odpowiedzi, ale za chwilę wyjeżdżam i wracam do domu i jest mnóstwo do ogarnięcia.
      Może akurat któraś z Twoich teorii będzie trafna, kto wie!
      I właściwie sama bym chciała wiedzieć, co Charlie zobaczył, bo tego szczegółu jeszcze do końca nie opracowałam, haha. :D
      Cieszę się bardzo, że czytasz!
      Pozdrawiam,
      Julss :*

      Usuń
  4. Świetny pomysł na historię. Niesamowicie mnie zaintrygowałaś. Początek zapowiada się całkiem dobrze, mam nadzieję, że dalej będzie równie ciekawie :)
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziały. Teraz ciągle się będę zastanawiać, co takiego zobaczył... I o co chodzi z tym kontynentem.
    Pozdrawiam i życzę weny :)
    Zapraszam także do siebie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za Twój komentarz i bardzo się cieszę, że opowiadanie Ci się jak na razie podoba! :)
      Z pewnością w NN dowiesz się, co takiego ujrzał no i z czasem historia się rozwinie.
      Dziękuję bardzo! :*
      Wpadnę, kiedy znajdę chwilę, ale na pewno wpadnę!

      Pozdrawiam,
      Julss

      Usuń
  5. Nie bawię się w takie pierdoły jak jakieś Liebstery. I tym bardziej nie życzę sobie żadnych nominacyj od blogów, których nawet nie znam.

    No i bardzo, bardzo mi miło z powodu wszystkich konstruktywnych komentarzy, które u mnie zostawiłaś.
    [*sarkazm alert* - tak jakby ktoś nie zauważył]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszelkie komentarze nie dotyczące rozdziałów zostawia się w zakładce spam, kochana.
      Nie wiedziałam, że nie bawisz się w jakieś "Liebstery", wybacz, że popełniłam taki błąd jak nominowanie Ciebie.

      Usuń
    2. Wybaczcie, że się wtrącam, ale ja bym chyba za przeproszeniem białej gorączki dostała. Z czystej dociekliwości przeczytałam te komentarze. Cóż, ja bym się z takich cieszyła, ale skoro tak... No i można powiedzieć to grzeczniej. Najwyraźniej najwyższy poziom kultury i bezpodstawnego sarkazmu. Na prawdę wybacz, Julie (jeśli masz na imię Julia to piona! c;), że się wtrącam ale nie potrafię siedzieć cicho w podobnych sytuacjach. Pozdrawiam Was obie xx

      Usuń
  6. To chyba będzie jeden z moich ulubionych blogów, a czytam ich niesamowicie dużo... Tyle tych opowiadań dzieje się teraz w przyszłości, cieszę się, że głównym wątkiem nie jest miłość, która wszędzie góruje ;)
    Dziwi mnie ta wizyta u lekarza, moim zdaniem Charlie nie zachowywał się dziecinnie, po prostu dosyć daleka przyszłość a tu wizyty u lekarza dalej te same
    W każdym razie jestem fanką takich spontanicznych pomysłów i trzymam za ciebie kciuki
    Czekam na kolejny rozdział :-)
    Zapraszam na moje psychiczne opowieści: believeitonot.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, niezmiernie mi miło :) Liczę, że nadchodzące rozdziały również Ci się spodobają.
      Co do tego, że wizyty u lekarza takie same. W pierwszy rozdziale rozmyślania Charliego prowadzą do wysnucia pewnych wniosków, a mianowicie, że świat aż tak bardzo się nie zmienił. Wiele osób pisze opowiadania dot. przyszłości i dodają wiele "unowocześnień" (chyba rozumiesz, co chcę przez to powiedzieć). Ja stawiłam na prostotę, bo jednak ten aktualnie ukazany przeze mnie świat (Ameryka Północna) nie będzie najistotniejszy, a raczej ten drugi kontynent. Ups, powiedziałam chyba za dużo, ale i tak to wiele nie wyjaśnia XD

      Pozdrawiam i dziękuję za komentarz,
      Julss :*

      Usuń
  7. No tak, rozdziały są tylko dwa, a mnie historia już zdążyła wciągnąć. Bardzo podoba mi się pomysł i to, że tym razem mamy do czynienia z głównym BOHATEREM, nie BOHATERKĄ.
    W sumie nie potrafię komentować kilku odcinków na raz, lepiej mi idzie, gdy opiniuję tylko jeden i w sumie mogłabym to zrobić, jednak dopadł mnie totalny leń. Cóż, jeśli ludzie nie sypiają po nocach, to czego spodziewać się od nich w ciągu dnia... Mniej o mnie, więcej o opowiadaniu.
    Szczególnie polubiłam Charliego, nie pamiętam jak się odmieniało poprawnie to imię, mniejsza. Jego przypadek jest interesujący i mogą wyniknąć z całości niezłe jaja, ale na to czekamy, prawda? No i styl pisania. Kłaniam się. Pisać tak dobrze, to nie lada zadanie. Musiałaś dużo ćwiczyć, podziwiam.
    Więcej i bardziej szczegółowo powiem pod trójeczką. Choć dawno nic się nie pojawiło. W każdym bądź razie czekam jak na szpilkach, bo dziewczyno potrafisz wciągnąć.
    Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do siebie, ale o tym w spamie, bo wiem że nikt nie lubi dostawać go pod rozdziałami.
    xoxo
    @YourLittleBoo1

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie komentarze od razu wywołują uśmiech na twarzy! :)
      Też mam tak, że wolę komentować jeden niż kilka na raz, dobrze Cię rozumiem. I to samo co do tego lenia - znam to! :D
      Jaja to w sumie mało powiedziane. Mam nadzieję, że dobrze pokieruję całą historią i nie spieprzę pomysłu.
      O, dziękuję za taki komplement. Właściwie piszę jeszcze jedno opowiadanie, które jest równocześnie moim pierwszym (ale straciłam do niego teraz wenę) i jedynie na tym "ćwiczyłam". Poza tym jakoś chyba tak samo z siebie to wychodzi no i czytam dużo książek, poprzez co się uczę (w jakiś tam sposób).
      Mogę się podzielić z Tobą tym, że mam już sporo trójeczki napisanej, ale niestety wakacje to taki czas, że korzysta się z wolności, prawda? Paradoksalnie więcej czasu na pisanie znajduję chyba w roku szkolnym, niż w wakacje, a szczególne te (ciągle gdzieś wyjeżdżam).

      Po Twojej nazwie wnioskuję, że ma ona coś wspólnego z Teen Wolfem, a skoro zareklamowałaś się w spamie... nie tracąc ani chwili, wpadam do Ciebie!

      Pozdrawiam,
      Julss

      Usuń
  8. Siemaneczko! :3
    Bardzo, bardzo dobra fabuła! Zazdroszcze pomysłu i tak świetnego stylu pisania! Z niecierpliwością czekam na 3 rozdział :3 btw. Ciekawi mnie to dlaczego rodzice Charlie'go usuneli mu wspomnienia/pamięc.. Co takiego złego zrobili. I czm on nigdy sie nie zapytal w jakiej dziedzinie specjalizuje sie ten lekarz lub nie wyszukal informacji w internecie na ten temat. I co znow zobaczyl w tej wizji? Oraz kiedy powiedzą mu prawde? :o haha fajny ten przedmiot w szkole. Tak poza tym to ładny szablon :D i przepraszam za krotki komentarz pod nastepnym rozdzialem dam dluższy :3
    Pozdrawiam, życze weny xoxo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, hej! :D
      Dziękuję, dziękuje, to wiele dla mnie znaczy! :) Wiesz co, powód, dla którego usunięto pamięć Charliemu, jest dość zaskakujący i nie wiem, jak czytelnicy to odbiorą. Wątpię, że spodziewacie się czegoś takiego, sama siebie zaskoczyłam, wymyślając coś takiego. Mam nadzieję, że jak już się ujawni ten powód, to że to się spodoba :D
      Co do lekarza Charlie nigdy się nie zastanawiał na jego temat, bo to taki jakby "rodzinny" doktor dla niego był zawsze. :)
      Nie ma sprawy, każdy komentarz się liczy! :) :*

      Dziękuję, pozdrawiam również,
      Julss

      Usuń
  9. Przybyłam!
    Ja też nie cierpię czekać w kolejce do lekarza (i w ogóle czekać), więc wiem co czuł Charlie. No i też mam czasem tak, że coś mnie ciekawi, ale wstydzę się zapytać, by nie zostać źle odebrana. Kurdę, jak ja się utożsamiam z tym bohaterem XD Wydaje się naprawdę sympatyczny, dlatego polubiłam go. No i polubiłam Laylę, jest taka normalna i wzbudziła moją sympatię. Z tym ukryciem jednego kontynentu to mnie zaciekawiłaś ogromnie. Nie potrafię znaleźć w głowie racjonalnego wytłumaczenia, dlaczego zatajają w prywatnej szkole Amerykę Południową. Kurczę, nie mogę się doczekać, by poznać ten powód!
    Jestem ciekawa również przyczyny, dla której wymazano pamięć Charliemu. Czytam z komentarza wyżej, że jest zaskakujący, dlatego nie mogę się doczekać, aż go poznam! W ogóle jeszcze raz fajny pomysł na opowiadanie. CZekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam i życzę mnóstwo weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, ja mam dokładnie tak samo, więc może dlatego postanowiłam, że obdarzę Charliego niecierpliwością i tym strachem, przed byciem źle odebranym. :D Lubię wkładać w swoich bohaterów cząstki siebie, bo kto nie lubi?
      Zdradzę Ci tyle, że rozdział trzeci mam właściwie już napisany, czekam tylko na informację od Bety. W nim bardzo wiele się wyjaśnia, ale znowu nie wszystko na raz. Dlatego wydaje mi się, że masz na co czekać. :D

      Dziękuję, pozdrawiam również! :)

      Usuń
  10. Mieszasz czasy. Czasem piszesz w przeszłym a czasem w teraźniejszym. Ale poza tym wszystko fajnie :)
    http://wirus-rzeczywistosci.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie wiem, zauważyłam to ostatnio, ale nie miałam czasu jakoś tego poprawić. :) Kiedy opisuje jakichś bohaterów, automatycznie mi tak idzie, nie wiem dlaczego. :D

      Usuń
  11. " Doktor zaczął od standardowych czynności, jak sprawdzenie pulsu, gardła i oddechu (za pomocą stetoskopu, rzecz jasna, Charliemu nie jechało z buzi)." . - Nie lepiej by napisać śmierdziało, zamiast jechało? xd
    Cóż trochę pogubiłam się w tych dialogach jak zaczęli rozmawiać o APP. Więc Charlie i Seth chodzą do prywatnej szkoły, która zataiła przed nim Amerykę Południową? Skoro Layla mówi Liamowi , że dostała ocenę D to czemu Liam nie wytłumaczył o co chodzi z tym przedmiotem i był zdziwiony?
    Cóż może się mylę, ale tak właśnie to odebrałam. Ale po za tym miło się czytało. ;)
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie, jeśli będziesz mieć chwilę czasu: http://thevampire-stories.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A no nie wiem, bardziej "komicznie" zabrzmiało to jechało xd
      Charlie, Seth i Skye (bo są rodzeństwem) chodzą do tej szkoły prywatnej. I tam też właśnie zataili przed tą trójką istnienie tego kontynentu. Ale nie za bardzo rozumiem Twoje ostatnie pytanie dotyczące Layli i Liama. :) Chłopak był zdziwiony tym, że Skye i reszta uczą się tylko o Ameryce Północnej w swojej szkole na Historii. Z resztą nie tylko on, bo i Layla i Max. :)

      Obiecuję, że wpadnę, gdy znajdę czas! W końcu robiłam na Twojego bloga zwiastun i wiem co nie co o fabule, która mnie zaciekawiła. :D

      Pozdrawiam,
      Julss

      Usuń
  12. Jak zwykle świetny rozdział ;) Trochę pogubiłam się w dialogach o APP. Poza tym wszystko cudnie ;*
    Do następnego! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie, może zamieszałam za bardzo, haha. :) Cieszę się, że ci się podobało.

      Pozdrawiam!
      Julss

      Usuń
  13. Na początku: wcześniej tego nie pisałam, ale świetny tytuł opowiadania :D Tak jakoś bardzo przypadł mi do gustu :)
    Bardzo dużo opisów, mimo, że zwykle za nimi nie przepadam, to przez te przebrnęłam lekko. Miło mi się czytało, bardzo mi się podoba twój styl pisania. Momentami jest taki "mądry", jakby pisał to ktoś z wieloletnim doświadczeniem.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Wpadłeś/aś na bloga? Przeczytałeś/aś jakiś rozdział? Skomentuj, wyrażając przy tym opinię pozytywną lub negatywną – każda sprawia, że mobilizuję się do dalszej pracy nad opowiadaniem i moim stylem. Naprawdę cieszy świadomość, że ktoś czyta i zostawia po sobie ślad. Nie kryjcie się, to wiele dla mnie znaczy! :)